czwartek, 26 grudnia 2013

Rozdział 3

Czy nie jest tak, że jeżeli staramy się za wszelką cenę aby było dobrze, z jakiś niewyjaśnionych przyczyn jest jeszcze gorzej? Czy nie jest tak, że jeżeli chcemy udawać że jest "okay" w rzeczywistości jeszcze bardziej oddalamy się od ludzi? Zawsze każdego odpychałam osoby które chciały mi pomóc, ponieważ bałam się istot ludzkich i sama się brzydziłam, że należę do tak zakłamanej rasy. Teraz sobie pomyślicie, że sobie na to zasłużyłam. Nie znając prawdy, ludzie wyciągają wnioski z byle czego, chcąc Cię najzwyczajniej w świecie zniszczyć. Jeżeli nie będziesz walczyć, staniesz się najsłabszym ogniwem, jednak będziesz wzmocniona psychicznie. Staniesz się odporna na ból.
  Zapewne zapytacie się,skąd ona to wszystko wie. Moja osoba,moja dusza stała się jedną wielką tarczą, odporną na ból i cierpienie. Jednak w pewnym momencie nawet tarcza nie pomoże- przestaję walczyć, poddaję się. Każde jedno odejście,każda obelga trafiają prosto w moje serce...
  Jasne światło wpadające do pomieszczenia w którym się znajdowała, niemiłosiernie raziła mnie w oczy. Mrucząc coś pod nosem przekręciłam się na drugi bok i wsadziłam głowę w poduszkę,chroniąc się przed uciążliwymi promieniami. Byłam szczelnie opatulona jakimś kocem a moje ciało wylegiwało się na niesamowicie wygodnym łóżku.
  Nagle fala wczorajszych wspomnień uderzyła we mnie z nagłą, potężną siłą. Dłonie nieznajomego pod moją koszulką, pojawienie się Harry'ego, powrót...
Natychmiastowo otworzyłam oczy. Z początku widziałam jedynie rozmazane kontury, jednak mój wzrok po chwili wrócił do normy. Zdezorientowana podniosłam się do pozycji siedzącej i rozejrzałam po pokoju.
Ściany miały kolor bladego błękitu. Na przeciwległej ścianie wisiały obrazy, oraz komoda i szafa. Po prawej stronie były drzwi a całą lewą ścianę zajmowało okno. Było tu całkiem ładnie.
  ostrożnie zsunęłam się z łóżka chroniąc się przed niekontrolowanymi zawrotami głowy. po cichu, na na palcach, ruszyłam w kierunku drzwi. Ostrożnie nacisnęłam klamkę i je uchyliłam. Z jakiegoś pokoju usłyszałam niski głos Harry'ego.
- Nie, nie udało się. Do jasnej cholery, ona jest jakaś szalona- mówił zdenerwowany i dało się usłyszeć kroki. Chodził zdenerwowany po pokoju.- Słuchaj, nie wiem kiedy, ale mi się uda. Wiem, że wczoraj zawaliłem sprawę.
Przerwał i wsłuchiwał się w to, co mówi jego rozmówca
- Obiecuję, że to się nie powtórzy. I z tego co wiem, ma na imię Lily- zamarłam, kiedy usłyszałam swoje imię. A więc oni rozmawiali o mnie. Więc to wszystko było zaplanowane? Aby on mógł mnie uprowadzić? Ale gdyby tak było, nie potraktował by mnie wczoraj tak ostrożnie kiedy dotarliśmy do domu. Nie wiem co to za chora gra.
  Kiedy usłyszałam jak otwiera drzwi, szybko odwróciłam się na pięcie i wskoczyłam pod kołdrę. Głowę wbiłam w poduszkę i naciągnęłam na nią koc, udając że śpię. Wiem, że było to z mojej strony dziecinne, ale nie chciałam wiedzieć co by mnie czekało gdyby wiedział, że podsłuchiwałam jego rozmowę.
  Kroki zbliżały się do mojego pokoju i usłyszałam odgłos otwieranych drzwi. Postanowiłam zagrać swoją rolę i niby że się obudziłam, przekręciłam się na plecy i ziewnęłam. Oczy przetarłam dłońmi i spojrzałam na chłopaka, który stał naprzeciwko mnie. Spotkałam parę zielonych tęczówek, wpatrujących się intensywnie we mnie. Usta miał zaciśnięte w wąską linię, a ręce założone na piersi. Wyglądał jakby się nad czymś zastanawiał.
  Ostrożnie podniosłam się na jednym łokciu.
- Dzień dobry- przywitał się zwyczajnie.
Nie wiedziałam co wydarzyło się wczoraj wieczorem, więc postanowiłam się dowiedzieć.
- Co to było? Wczoraj, wieczorem. Nagle wszystko stało się takie zamazane a później miałam uczucie że spadam. A dziś? Dziś budzę się w jakimś łóżku- powiedziałam zdenerwowana, podnosząc się do pozycji siedzącej.
  Brunet miał na sobie czarne spodnie i białą koszulę, której dwa górne guziki prowokacyjnie zostawił odpięte.
- Byłaś ... bardzo zmęczona. A teraz wstawaj, czekam na Ciebie na dole- mówiąc to, wyszedł z pokoju.
Przeczesałam pomieszczenie w poszukiwaniu swoich wczorajszych ciuchów. Znalazłam je, leżały na fotelu który znajdował się pod oknem. Ześlizgnęłam się z łóżka i podeszłam do owego fotela. Biorąc ciuchy do ręki wyjrzałam przez okno. Widok za nim nie należał do typowego rodzinnego ogrodu. Widać było, że Harry ma dużo kasy i nie oszczędza sobie luksusów. Duży basen, pełno kwiatów, taras, grill oraz jakieś leżaki, stoły i parasole.
  Szybko przebrałam się w swoje ciuchy i wyszłam z pokoju. Idąc korytarzem skręciłam w prawo i zeszłam ostrożnie ze schodów.
  Znalazłam się w kuchni. Chłopak siedział przy stole, bawiąc się telefonem jednak gdy mnie usłyszał podniósł gwałtownie głowę do góry.
- Chcę wracać do domu- oznajmiłam.
Na moje żądanie zaśmiał się tylko. Wstał od stołu i podszedł do mnie. Stanął naprzeciwko mojej osoby i prychnął, po czym syknął w moją stronę:
- Obawiam się że to niemożliwe. Niestety, pewne okoliczności nie pozwalają mi Cię puścić swobodnie do domu.
Nie wiedziałam co mam myśleć. Czy ten facet mnie porwał? Dlaczego nie może puścić mnie do domu?

Harry
 Andy, musiał wszystko zniszczyć. To nie moja wina że nie mogłem tej małej pójść swobodnie do domu. Byłem na rozkazy Charliego, nie miałem wpływu na to,  jakie podejmuje decyzje. Był moim szefem a ja tylko wykonywałem prace jakie mi polecał.
Ta jednak była ważniejsza.
Otóż miałem się spotkać z Andym aby odebrać towar. Idiota nachlał się w jakimś klubie i ja jak głupi latałem po całym Londynie aby go znaleźć. Otóż znalazłem go, jak chciał się zabawić z Lily. Nie moja wina że jestem nerwowy. Po prostu musiałem mu coś uświadomić. Jako że Charlie się dowiedział że ta cała Lily jest w moim domu, nie pozwolił mi jej puścić więc zmuszony byłem ją przetrzymywać.Gdyby przez przypadek odkryła biznes Charliego, jak nic straciłbym pracę.
Telefon w mojej kieszeni zaczął wibrować. Wyciągnąłem go i zerknąłem na wyświetlacz. Czekała na mnie wiadomość od Vanessy. Chciała przyjść, cóż, nie miałem nic przeciwko temu.
- Słuchaj, teraz grzecznie pójdziesz na górę do pokoju i nie będziesz wychodziła, dopóki Cię nie zawołam, jasne?- warknąłem. Nie zamierzałem być dla niej miły.pokrzyżowała moje plany.
Wyśmiała mnie.
- Ha, jeszcze czego- splunęła w moją stronę.- Nie jesteś moją matką aby mi rozkazywać. I w tej chwili chcę wracać do domu, w dupie mam te okoliczności!- wykrzyknęła.
Starałem się mieć nerwy na wodzy, jednak przy niej to było zupełnie niemożliwe.
- Słuchaj, jesteś w MOIM domu, więc ja tu decyduję rozumiesz?
Usłyszałem tylko jak nabiera głośno powietrza i po chwili poczułem potężny cios w policzek. Aż mnie odrzuciło na drugą stronę. Ona mnie spoliczkowała.
  Zareagowałem błyskawicznie. Nikt bezkarnie nie będzie mnie policzkował, zwłaszcza dziewczyna. Z oczami błyszczącymi z furii chwyciłem ją za nadgarstki i przycisnąłem do ściany. Jęknęła z bólu.
- Słuchaj. Nikt, rozumiesz NIKT nie będzie mnie policzkował. Nie masz do tego prawa. Uwierz mi, gdybym mógł to najchętniej sam bym Cię gdzieś wywiózł. Nigdy nie spotkałem tak denerwującej osoby jak ty- wysyczałem jej do ucha. Wydawała się taka krucha pod moim ciężarem, a jej ciało dygotało ze strachu.- A teraz grzecznie pójdź na górę- odsunąłem się od niej.

Lily
  Syknęłam z bólu, rozmasowując piekące nadgarstki. Oddech miałam wyraźnie przyspieszony, ciało dygotało ze strachu. Spojrzałam z przerażeniem w oczach na Harry'ego, ten tylko uśmiechał się z wyższością. Miałam znowu ochotę go spoliczkować, jednak się powstrzymałam, nie chcąc pogarszać swojej sytuacji. Sama nie wiem co się ze mną działo- zawsze byłam spokojną dziewczyną, nigdy nie chcącą nikogo zabić czy nawet uderzyć. Jednak widok loczka działał na mnie jak płachta na byka.
Odwróciłam się tylko na pięcie i ruszyłam w głąb domu. Gdzieś tu musiały być drzwi, dzięki którym mogłabym się wydostać, albo chociażby otworzyć jedno z okien. Na palcach przeszłam przez cały dom, ostrożnie naciskając klamki wszystkich drzwi. Na nic. Wszystkie były zamknięte na klucz.
Doszłam do ostatnich drzwi na parterze. Podeszłam do nich i nacisnęłam klamkę, kiedy w tym samym momencie ktoś zadzwonił dzwonkiem. Odgłos rozniósł się po całym domu obwieszczając przybycie gościa. Nie wiem co mnie pokusiło, ale pociągnęłam drzwi w swoją stronę, i ku mojemu zaskoczeniu, otworzyły się, a w nich stała jakaś dziewczyna. Spojrzałam na nią zaskoczona. Wysoka, blondynka, duże błyszczące oczy, idealne malinowe usta. Perfekcyjna.
- Van..-usłyszałam za sobą głos Harry'ego. Odwróciłam się, przerażona, ale on tylko wpatrywał się we mnie z furią zły, że nie wykonałam jego polecenia i że chciałam się wymknąć. Cofnęłam się w bok, ruszając plecami w stronę schodów. Usłyszałam tylko jak chłopak mówi coś do dziewczyny i po chwili sunął w moją stronę, z uśmiechem na twarzy. Obróciłam się szybko na pięcie i biegiem rzuciłam się w stronę schodów.
Wbiegłam po nich, biorąc po dwa stopnie na raz. Ruszyłam w stronę łazienki, jednak zahaczyłam nogą o dywan, runęłam na podłogę. Podniosłam się i spojrzałam w górę. Nade mną stał Harry.

_________________________________________________________________________________
Hi!
Z wielką przyjemnością mam zaszczyt przedstawić Wam " Rozdział 3 " ! Pisałam go jakoś...5 miesięcy? Ha. Jeszcze raz bardzo Was przepraszam.
Mam nadzieję że rozdział Wam się podoba. Wprowadziłam trochę akcji, chcąc zaciekawić Was do dalszego śledzenia losu Lily. Bardzo się cieszę że wróciłam do pisania tego bloga, bo naprawdę dobrze się tu czuję. I wiem, że mam najlepsze grono czytelników ;)
Rozdział 4 ... nie mogę Wam powiedzieć kiedy się pojawi. Chcę Wam zrobić niespodziankę i dodać go z zaskoczenia :)
Do napisania!
Julia ♥


czwartek, 1 sierpnia 2013

Rozdział 2

  Korowód wspomnień z dzisiejszej nocy przetaczał się przez mój umysł, który zawzięcie chronił się przed tym obrazem. Nie dopuszczałam do siebie wiadomości, że gdyby nie chłopak o imieniu Harry który nie pojawiłby się w tamtej chwili, kiedy dłonie blondyna wsunęły się pod moją koszulkę, zostałabym najprawdopodobniej zgwałcona, ponieważ nie wierzę że jakiś inny upity nastolatek by mi pomógł, nawet gdyby darła się wniebogłosy. Automatycznie na moim ciele pojawiła się gęsia skórka, na wspomnienie lodowatego dotyku dłoni mężczyzny.
  Ignorując poprzednie pytanie chłopaka, wybuchnęłam głośnym, niekontrolowanym płaczem. Dałam upust całym swoim emocjom które gromadziły się we mnie od środka. Nie było sensu udawać że jestem silna, podczas gdy w środku mnie byłam słabą istotą ludzką potrzebującą czyjegoś dotyku, głosu i pocieszenia. Załzawioną twarz schowałam w drżących dłoniach i zsunęłam się po ścianie na dół.
Przez szloch usłyszałam kroki, a chwilę później czyjeś silne ramie mocno mnie objęło. Otarłam wierzchem dłoni łzy i nie chcąc dłużej udawać, pokazałam swoją słabość. Wtuliłam się w nieznajomego mi mężczyznę, zaciągając się jego zapachem. Mokre łzy kapały z moich policzków, wprost na jego białą koszulę. Gdy udało mi się opanować emocje, oderwałam się od jego przyjemnie ciepłego ciała.
Natrafiłam na jego zatroskany ale i jednocześnie zmęczony wzrok, który wpatrywał się w moją twarz. Gdy był tak blisko, zrozumiałam, że łamię jedną z zasad które sobie postawiłam. Nie chciałam znowu cierpieć, sam widok płci męskiej działał na mnie jak spray na komary.
  Odskoczyłam od niego gwałtownie,zaciskając mocno zęby. Mógł mnie uratować, mógł być tym dobrym ale to nie zmieniało faktu, że każdy facet jest dupkiem, który traktuje kobiety jak zabawkę, albo panie do podaj, przynieś, przestaw, ugotuj, posprzątaj. Nie wierzę już w to, że nie każdy mężczyzna jest taki. Po prostu nie wierzę.
  - Wszystko dobrze?- zapytał łagodnie, kiedy oderwałam się od niego. Dźwięk jego zachrypniętego głosu przyprawił mnie ponownie o dreszcze na ciele, przypominając o feralnym zdarzeniu. "Tak się traktuje kobiety?"- zadźwięczało w mojej głowie.
Przykładając dłoń do czerwonego policzka, odwróciłam od jego twarzy wzrok, jakby samo jego spojrzenie wypalało w mojej twarzy dziurę.
- Um, tak- odpowiedziałam niepewnie drżącym głosem, po czym wzięłam głęboki wdech. Rozejrzałam się naokoło.Nic, żadnej żywej duszy. Tylko ja i on.
 -Jestem Harry- powtórzył, jakby domagał się tego, abym ja również zdradziła swoje imię.
- Lily- powiedziałam i na drżących nogach, przy pomocy ściany, podniosłam się do góry.
  Nie miałam zielonego pojęcia, która teraz jest godzina. 1, 2 czy może już nawet 3 nad ranem? Nie miałam przy sobie komórki ani zegarka.
Lekko roztrzęsiona ruszyłam szybkim krokiem w stronę domu, gdy nagle ku mojemu zaskoczeniu ktoś mnie złapał mocno za nadgarstek sprawiając tym samym, że szybko się odwróciłam wpadając na Harry'ego.
- Gdzieś się wybierasz?- zapytał zachrypniętym głosem.
Czyżby jednak nie był tym dobrym?
- Zostaw mnie- gwałtownie szarpnęłam ręką, w celu uwolnienia się z jego żelaznego uścisku. Niestety, był ode mnie dużo silniejszy.- Powiedziałam puść mnie!- powiedziałam głośniej.
Spojrzał na mnie rozbawiony. Jakiś chory uśmieszek pojawił się na jego twarzy.
- Spokojnie, nic Ci nie zrobię- jakoś mu nie wierzyłam.- Ale pytam się, gdzie się wybierasz?- powiedział wolno i łagodnie.
- Do domu- powiedziałam.- Przecież to chyba oczywiste?
- Chyba nie sądziłaś, że Cię tak po prostu puszczę?
Momentalnie moje oczy gwałtownie się rozszerzyły i przełknęłam głośno ślinę. Wpatrywałam się w niego zdezorientowana, jakby nie docierało do mnie to, co właśnie powiedział.
- Że przepraszam co?- podniosłam do góry brwi, nie dowierzając.Stał swobodnie z rękami założonymi na klatce. Coś mi tu nie grało.
  Nic mi nie odpowiadając, złapał mnie za nadgarstek i pociągnął w stronę parkingu.
Przebierając szybko nogami aby nadążyć za Harrym traciłam co jakiś czas równowagę i potykałam się o nierówności na chodniku. Jego mocny uścisk boleśnie zaciskał się na mojej ręce, niemalże mi ją wykręcając.
Parking oświetlały nieliczne latarnie których światło padało na czarny i elegancki samochód,na który musiałabym pracować "all day, all night" przez całe swoje życie. Ten facet coraz bardziej zaczynał mnie intrygować.
  Ani razu nie oglądając się za siebie, chłopak szybkim krokiem wraz ze mną, dotarł do pojazdu. Gdy mnie puścił z impetem wpadłam na drzwi samochodu.
- Wsiadaj- rzucił, obchodząc naokoło czarnego volkswagena. Otwierając drzwi od strony kierowcy, stanął i na mnie spojrzał.
  Stałam nieruchomo, wpatrując się w jego twarz. Światło latarni padało na niego, przez co mogłam lepiej się mu przyjrzeć niż wtedy, na ciemnej ulicy.
Musiałam przyznać, że był jak dla mnie, przeciętnym mężczyzną. Malinowe usta układały się w coś na kształt pobłażliwego uśmiechu, niezwykle zielone oczy błyszczały lekko, a całą twarz okalały bujne i gęste loki, w nieco innej fryzurze.
Jego usta wygięły się w szerokim uśmiechu, kiedy skapnął się, że przyglądam się jego twarzy. Najwidoczniej podobało mu się to.
- Niby dlaczego mam z Tobą wsiąść do samochodu?- zapytałam z irytacją,masując swój piekący nadgarstek.- Możesz okazać się jeszcze gorszy niż tamten- wypowiedziałam swoje obawy na głos.
- Wsiadaj do tego samochodu- powiedział zirytowany.
Jeżeli sądził, że posłusznie wsiądę z nim do środka, to musiało spotkać go spore rozczarowanie.
- Nie- powiedziałam śmiało, kompletnie zapominając o sytuacji która miała miejsce dziś wieczorem. Skrzyżowałam ręce i wpatrywałam się w niego twardo.
Bez słowa okrążył samochód kierując się w moją stronę. Jego mina mówiła,że nie jest w nastroju do zabaw. Odruchowo cofnęłam się do tyłu, plecami przywierając do samochodu. Powtórka z rozgrywki.
- Słuchaj -warknął, a po moim ciele przebiegły dreszcze. Myliłam się, i to bardzo.- Uratowałem Ci dupę,więc albo wsiądziesz do samochodu- niebezpiecznie się do mnie przybliżył, a ja wciągnęłam głośno powietrze w usta, kiedy jego głowę dzieliły milimetry od mojej- Albo...- nie dokończył, tylko rękoma odepchnął się od szyby pojazdu, i bez żadnego słowa wsiadł do samochodu.
  Stałam tam, kompletnie oszołomiona. Nie pozostało mi nic innego, jak wsiąść do tego samochodu...razem z nim.
 Otworzyłam drzwi od strony pasażera i ostrożnie wślizgnęłam się do środka. Natychmiast uderzył mnie zapach dymu papierosowego,więc z lubością wciągnęłam go przez usta, siadając na miejsce. Zamknęłam za sobą drzwi i zapięłam pas.
  Kiedy odwróciłam głowę, okazało się że to Harry palił w samochodzie i przyglądał mi się ze zdziwieniem, unosząc wysoko brwi w górę i wypuszczając w tym samym momencie dym z ust, natomiast w lewej ręce opartej na kierownicy, trzymał pomiędzy palcami papierosa. Musiałam przyznać że wyglądało to cholernie seksownie.
- Palisz?- mruknął, odwracając w drugą stronę głowę. Zapalił samochód i po chwili wyjechaliśmy z piskiem opon na drogę.
- Tak- odpowiedziałam krótko, wzruszając lekko ramionami.
Zerknął na mnie, po czym wyciągnął z kieszeni paczkę papierosów i rzucił ją w moją stronę. Szybką ją złapałam i spojrzałam na niego ze zdziwieniem.
- W środku jest jeszcze zapalniczka-dodał, wpatrując się cały czas uparcie w drogę.
Otworzyłam paczkę i wyciągnęłam z niej jednego papierosa. Wzięłam go do ust, po czym zapaliłam i oddałam grzecznie paczkę chłopakowi.
- Dzięki- powiedziałam cicho, i otworzyłam okno.
  Kiedy jechaliśmy, wpatrywałam się w księżyc, zastanawiając się dlaczego mam jakieś dziwne przeczucie, że od teraz,kiedy pojawił się brunet o imieniu Harry, moje życie może obrócić się o 360 stopni. Tylko jeszcze nie wiedziałam czy na lepsze,czy na gorsze.W zasadzie, nic mnie już nie zdziwi.Chyba.
- Gdzie tak właściwie jedziemy?-zapytałam, kiedy zdałam sobie sprawę, że wyjeżdżamy z miasta. Przeniosłam wzrok na chłopaka, który wpatrywał się w drogę.
- Do mnie- odpowiedział, wyrzucając papierosa przez otwarte okno.
- Do Ciebie?- powtórzyłam, nagle się ożywiając.- Po co? Co ty w ogóle planujesz i kim do cholery jesteś, żeby mnie sobie od tak, porywać do swojego domu?- mówiłam zdenerwowana.
- Jezusie-jęknął.- Możesz się chociaż na chwilę przymknąć? Na dłuższą metę jesteś strasznie denerwująca- zacisnął z irytacji powieki.
- Patrz na drogę!- wykrzyknęłam przestraszona i złapałam za kierownicę, kiedy zaczęliśmy niebezpiecznie skręcać w prawo. Szybko otworzył oczy i chwycił kierownicę, natomiast ja zabrałam ręce.
- Jesteś normalna?- syknął ze złości,kiedy udało mu się wyjechać na prostą drogę.
- Ja?- wskazałam palcem na siebie, jakby nie wierząc własnym uszom.- Czy to JA jestem normalna?!- powtórzyłam.- To ty zamknąłeś oczy, kompletnie olewając drogę!
Spojrzał na mnie pobłażliwym wzrokiem i wywrócił oczami. Naprawdę, co z nim do jasnej cholery było nie tak?
- Och zamknij się- mruknął.
 Nawet się nie zorientowałam, kiedy zaparkowaliśmy pod imponującym rozmiarem domem.
- Och!- wyrwało mi się, na widok nowoczesnego budynku. Zasłoniłam usta dłonią, i z zaciekawieniem oglądałam dom, najprawdopodobniej Harry'ego.
  Złapał mnie za brodę i niechętnie oderwałam wzrok od budynku. Odwrócił głowę w swoją stronę. Jego twarz ponownie znalazła się niebezpiecznie blisko mojej, a ja nieświadomie utonęłam w jego zielonych oczach.
- Podoba Ci się?- szepnął.
Atmosfera zmieniła się natychmiastowo. Teraz było spokojnie, a ja w jakiś niewyjaśniony sposób chciałam,aby tak już zostało.
- Tak- odpowiedziałam i przeniosłam wzrok z powrotem na budynek.- Mieszkasz tu?- zapytałam.
Puścił mnie i odchrząknął.
- Yhym- mruknął i szybko wysiadł z samochodu. Zacisnęłam zęby ze złości, sama już nie wiem, czy zwariowałam czy to z nim najlepiej udać się do psychiatry. Otworzyłam drzwi samochodu i wysiadłam.
  Uderzyło mnie chłodne powietrze. Zadrżałam z zimna, a ręce utkwiłam głęboko w kieszeniach.Rozejrzałam się naokoło. Dom był z zewnątrz biały, z dużymi oknami. Widać było taras oraz balkon, oraz dało się usłyszeć szum wody. Hm, czyżby gdzieś tutaj był strumyk, staw czy coś takiego?
- Idziesz?- z zachwytu wyrwał mnie głos Harry'ego. Odwróciłam się w jego stronę i kiwnęłam twierdząco głową. Uspokoiłam się.
  Weszliśmy do środka. Trzeba było przyznać, że w wewnątrz, było jeszcze bardziej przytulnie, niż z zewnątrz. Zdjęłam buty i stanęłam, nie wiedząc co zrobić. Harry odwiesił swoją czarną bluzę na wieszak. Odwrócił się w moją stronę i przyjrzał mi się uważniej. Na jego ustach zamajaczył lekki uśmieszek.
- Co?- zapytałam i odruchowo przejechałam ręką po włosach.- Aż tak źle wyglądam?
  Nic nie odpowiedział, tylko zaśmiał się cicho. Podszedł do mnie, i łapiąc za zamek mojej bluzy, rozpiął go, ukazując moją koszulkę na długi rękaw z wyszytym misiem. Uniósł w górę brwi i spojrzał na mnie rozbawiony.
  Musi minąć trochę czasu, zanim zdołam go rozgryźć. Raz jest na mnie zły, raz się ze mnie śmieje, raz zachowuje się tak, jakbym była jego młodszą siostrą.
- Misie?- zapytał z uśmiechem.- Nie pomyślałbym.
Kiedy to wypowiedział, złapał mnie za ramiona, a następnie zsunął bluzę z moich ramion. Wyplątałam ręce z lekko przydługich rękawów, i pozwoliłam aby Harry odwiesił ją na wieszak.
  Nagle odczułam potężne zmęczenie. Wszystko zaczęło się powoli rozmazywać, a ja zaczęłam tracić grunt pod nogami. Nagle wszystko zawirowało, a mnie pochłonęła ciemność.

________
No więc hej! Takim oto sposobem mamy rozdział 2! Mam nadzieję że Wam się spodobał.
No i dziękuję za te 7 komentarzy pod pierwszym rozdziałem i 10 obserwatorów!
Następny rozdział powinien pojawić się równo za tydzień.

KOMENTARZ = SZACUNEK DLA AUTORA + CZYTASZ
Pa, i do następnego rozdziału.
Julia.xx