czwartek, 1 sierpnia 2013

Rozdział 2

  Korowód wspomnień z dzisiejszej nocy przetaczał się przez mój umysł, który zawzięcie chronił się przed tym obrazem. Nie dopuszczałam do siebie wiadomości, że gdyby nie chłopak o imieniu Harry który nie pojawiłby się w tamtej chwili, kiedy dłonie blondyna wsunęły się pod moją koszulkę, zostałabym najprawdopodobniej zgwałcona, ponieważ nie wierzę że jakiś inny upity nastolatek by mi pomógł, nawet gdyby darła się wniebogłosy. Automatycznie na moim ciele pojawiła się gęsia skórka, na wspomnienie lodowatego dotyku dłoni mężczyzny.
  Ignorując poprzednie pytanie chłopaka, wybuchnęłam głośnym, niekontrolowanym płaczem. Dałam upust całym swoim emocjom które gromadziły się we mnie od środka. Nie było sensu udawać że jestem silna, podczas gdy w środku mnie byłam słabą istotą ludzką potrzebującą czyjegoś dotyku, głosu i pocieszenia. Załzawioną twarz schowałam w drżących dłoniach i zsunęłam się po ścianie na dół.
Przez szloch usłyszałam kroki, a chwilę później czyjeś silne ramie mocno mnie objęło. Otarłam wierzchem dłoni łzy i nie chcąc dłużej udawać, pokazałam swoją słabość. Wtuliłam się w nieznajomego mi mężczyznę, zaciągając się jego zapachem. Mokre łzy kapały z moich policzków, wprost na jego białą koszulę. Gdy udało mi się opanować emocje, oderwałam się od jego przyjemnie ciepłego ciała.
Natrafiłam na jego zatroskany ale i jednocześnie zmęczony wzrok, który wpatrywał się w moją twarz. Gdy był tak blisko, zrozumiałam, że łamię jedną z zasad które sobie postawiłam. Nie chciałam znowu cierpieć, sam widok płci męskiej działał na mnie jak spray na komary.
  Odskoczyłam od niego gwałtownie,zaciskając mocno zęby. Mógł mnie uratować, mógł być tym dobrym ale to nie zmieniało faktu, że każdy facet jest dupkiem, który traktuje kobiety jak zabawkę, albo panie do podaj, przynieś, przestaw, ugotuj, posprzątaj. Nie wierzę już w to, że nie każdy mężczyzna jest taki. Po prostu nie wierzę.
  - Wszystko dobrze?- zapytał łagodnie, kiedy oderwałam się od niego. Dźwięk jego zachrypniętego głosu przyprawił mnie ponownie o dreszcze na ciele, przypominając o feralnym zdarzeniu. "Tak się traktuje kobiety?"- zadźwięczało w mojej głowie.
Przykładając dłoń do czerwonego policzka, odwróciłam od jego twarzy wzrok, jakby samo jego spojrzenie wypalało w mojej twarzy dziurę.
- Um, tak- odpowiedziałam niepewnie drżącym głosem, po czym wzięłam głęboki wdech. Rozejrzałam się naokoło.Nic, żadnej żywej duszy. Tylko ja i on.
 -Jestem Harry- powtórzył, jakby domagał się tego, abym ja również zdradziła swoje imię.
- Lily- powiedziałam i na drżących nogach, przy pomocy ściany, podniosłam się do góry.
  Nie miałam zielonego pojęcia, która teraz jest godzina. 1, 2 czy może już nawet 3 nad ranem? Nie miałam przy sobie komórki ani zegarka.
Lekko roztrzęsiona ruszyłam szybkim krokiem w stronę domu, gdy nagle ku mojemu zaskoczeniu ktoś mnie złapał mocno za nadgarstek sprawiając tym samym, że szybko się odwróciłam wpadając na Harry'ego.
- Gdzieś się wybierasz?- zapytał zachrypniętym głosem.
Czyżby jednak nie był tym dobrym?
- Zostaw mnie- gwałtownie szarpnęłam ręką, w celu uwolnienia się z jego żelaznego uścisku. Niestety, był ode mnie dużo silniejszy.- Powiedziałam puść mnie!- powiedziałam głośniej.
Spojrzał na mnie rozbawiony. Jakiś chory uśmieszek pojawił się na jego twarzy.
- Spokojnie, nic Ci nie zrobię- jakoś mu nie wierzyłam.- Ale pytam się, gdzie się wybierasz?- powiedział wolno i łagodnie.
- Do domu- powiedziałam.- Przecież to chyba oczywiste?
- Chyba nie sądziłaś, że Cię tak po prostu puszczę?
Momentalnie moje oczy gwałtownie się rozszerzyły i przełknęłam głośno ślinę. Wpatrywałam się w niego zdezorientowana, jakby nie docierało do mnie to, co właśnie powiedział.
- Że przepraszam co?- podniosłam do góry brwi, nie dowierzając.Stał swobodnie z rękami założonymi na klatce. Coś mi tu nie grało.
  Nic mi nie odpowiadając, złapał mnie za nadgarstek i pociągnął w stronę parkingu.
Przebierając szybko nogami aby nadążyć za Harrym traciłam co jakiś czas równowagę i potykałam się o nierówności na chodniku. Jego mocny uścisk boleśnie zaciskał się na mojej ręce, niemalże mi ją wykręcając.
Parking oświetlały nieliczne latarnie których światło padało na czarny i elegancki samochód,na który musiałabym pracować "all day, all night" przez całe swoje życie. Ten facet coraz bardziej zaczynał mnie intrygować.
  Ani razu nie oglądając się za siebie, chłopak szybkim krokiem wraz ze mną, dotarł do pojazdu. Gdy mnie puścił z impetem wpadłam na drzwi samochodu.
- Wsiadaj- rzucił, obchodząc naokoło czarnego volkswagena. Otwierając drzwi od strony kierowcy, stanął i na mnie spojrzał.
  Stałam nieruchomo, wpatrując się w jego twarz. Światło latarni padało na niego, przez co mogłam lepiej się mu przyjrzeć niż wtedy, na ciemnej ulicy.
Musiałam przyznać, że był jak dla mnie, przeciętnym mężczyzną. Malinowe usta układały się w coś na kształt pobłażliwego uśmiechu, niezwykle zielone oczy błyszczały lekko, a całą twarz okalały bujne i gęste loki, w nieco innej fryzurze.
Jego usta wygięły się w szerokim uśmiechu, kiedy skapnął się, że przyglądam się jego twarzy. Najwidoczniej podobało mu się to.
- Niby dlaczego mam z Tobą wsiąść do samochodu?- zapytałam z irytacją,masując swój piekący nadgarstek.- Możesz okazać się jeszcze gorszy niż tamten- wypowiedziałam swoje obawy na głos.
- Wsiadaj do tego samochodu- powiedział zirytowany.
Jeżeli sądził, że posłusznie wsiądę z nim do środka, to musiało spotkać go spore rozczarowanie.
- Nie- powiedziałam śmiało, kompletnie zapominając o sytuacji która miała miejsce dziś wieczorem. Skrzyżowałam ręce i wpatrywałam się w niego twardo.
Bez słowa okrążył samochód kierując się w moją stronę. Jego mina mówiła,że nie jest w nastroju do zabaw. Odruchowo cofnęłam się do tyłu, plecami przywierając do samochodu. Powtórka z rozgrywki.
- Słuchaj -warknął, a po moim ciele przebiegły dreszcze. Myliłam się, i to bardzo.- Uratowałem Ci dupę,więc albo wsiądziesz do samochodu- niebezpiecznie się do mnie przybliżył, a ja wciągnęłam głośno powietrze w usta, kiedy jego głowę dzieliły milimetry od mojej- Albo...- nie dokończył, tylko rękoma odepchnął się od szyby pojazdu, i bez żadnego słowa wsiadł do samochodu.
  Stałam tam, kompletnie oszołomiona. Nie pozostało mi nic innego, jak wsiąść do tego samochodu...razem z nim.
 Otworzyłam drzwi od strony pasażera i ostrożnie wślizgnęłam się do środka. Natychmiast uderzył mnie zapach dymu papierosowego,więc z lubością wciągnęłam go przez usta, siadając na miejsce. Zamknęłam za sobą drzwi i zapięłam pas.
  Kiedy odwróciłam głowę, okazało się że to Harry palił w samochodzie i przyglądał mi się ze zdziwieniem, unosząc wysoko brwi w górę i wypuszczając w tym samym momencie dym z ust, natomiast w lewej ręce opartej na kierownicy, trzymał pomiędzy palcami papierosa. Musiałam przyznać że wyglądało to cholernie seksownie.
- Palisz?- mruknął, odwracając w drugą stronę głowę. Zapalił samochód i po chwili wyjechaliśmy z piskiem opon na drogę.
- Tak- odpowiedziałam krótko, wzruszając lekko ramionami.
Zerknął na mnie, po czym wyciągnął z kieszeni paczkę papierosów i rzucił ją w moją stronę. Szybką ją złapałam i spojrzałam na niego ze zdziwieniem.
- W środku jest jeszcze zapalniczka-dodał, wpatrując się cały czas uparcie w drogę.
Otworzyłam paczkę i wyciągnęłam z niej jednego papierosa. Wzięłam go do ust, po czym zapaliłam i oddałam grzecznie paczkę chłopakowi.
- Dzięki- powiedziałam cicho, i otworzyłam okno.
  Kiedy jechaliśmy, wpatrywałam się w księżyc, zastanawiając się dlaczego mam jakieś dziwne przeczucie, że od teraz,kiedy pojawił się brunet o imieniu Harry, moje życie może obrócić się o 360 stopni. Tylko jeszcze nie wiedziałam czy na lepsze,czy na gorsze.W zasadzie, nic mnie już nie zdziwi.Chyba.
- Gdzie tak właściwie jedziemy?-zapytałam, kiedy zdałam sobie sprawę, że wyjeżdżamy z miasta. Przeniosłam wzrok na chłopaka, który wpatrywał się w drogę.
- Do mnie- odpowiedział, wyrzucając papierosa przez otwarte okno.
- Do Ciebie?- powtórzyłam, nagle się ożywiając.- Po co? Co ty w ogóle planujesz i kim do cholery jesteś, żeby mnie sobie od tak, porywać do swojego domu?- mówiłam zdenerwowana.
- Jezusie-jęknął.- Możesz się chociaż na chwilę przymknąć? Na dłuższą metę jesteś strasznie denerwująca- zacisnął z irytacji powieki.
- Patrz na drogę!- wykrzyknęłam przestraszona i złapałam za kierownicę, kiedy zaczęliśmy niebezpiecznie skręcać w prawo. Szybko otworzył oczy i chwycił kierownicę, natomiast ja zabrałam ręce.
- Jesteś normalna?- syknął ze złości,kiedy udało mu się wyjechać na prostą drogę.
- Ja?- wskazałam palcem na siebie, jakby nie wierząc własnym uszom.- Czy to JA jestem normalna?!- powtórzyłam.- To ty zamknąłeś oczy, kompletnie olewając drogę!
Spojrzał na mnie pobłażliwym wzrokiem i wywrócił oczami. Naprawdę, co z nim do jasnej cholery było nie tak?
- Och zamknij się- mruknął.
 Nawet się nie zorientowałam, kiedy zaparkowaliśmy pod imponującym rozmiarem domem.
- Och!- wyrwało mi się, na widok nowoczesnego budynku. Zasłoniłam usta dłonią, i z zaciekawieniem oglądałam dom, najprawdopodobniej Harry'ego.
  Złapał mnie za brodę i niechętnie oderwałam wzrok od budynku. Odwrócił głowę w swoją stronę. Jego twarz ponownie znalazła się niebezpiecznie blisko mojej, a ja nieświadomie utonęłam w jego zielonych oczach.
- Podoba Ci się?- szepnął.
Atmosfera zmieniła się natychmiastowo. Teraz było spokojnie, a ja w jakiś niewyjaśniony sposób chciałam,aby tak już zostało.
- Tak- odpowiedziałam i przeniosłam wzrok z powrotem na budynek.- Mieszkasz tu?- zapytałam.
Puścił mnie i odchrząknął.
- Yhym- mruknął i szybko wysiadł z samochodu. Zacisnęłam zęby ze złości, sama już nie wiem, czy zwariowałam czy to z nim najlepiej udać się do psychiatry. Otworzyłam drzwi samochodu i wysiadłam.
  Uderzyło mnie chłodne powietrze. Zadrżałam z zimna, a ręce utkwiłam głęboko w kieszeniach.Rozejrzałam się naokoło. Dom był z zewnątrz biały, z dużymi oknami. Widać było taras oraz balkon, oraz dało się usłyszeć szum wody. Hm, czyżby gdzieś tutaj był strumyk, staw czy coś takiego?
- Idziesz?- z zachwytu wyrwał mnie głos Harry'ego. Odwróciłam się w jego stronę i kiwnęłam twierdząco głową. Uspokoiłam się.
  Weszliśmy do środka. Trzeba było przyznać, że w wewnątrz, było jeszcze bardziej przytulnie, niż z zewnątrz. Zdjęłam buty i stanęłam, nie wiedząc co zrobić. Harry odwiesił swoją czarną bluzę na wieszak. Odwrócił się w moją stronę i przyjrzał mi się uważniej. Na jego ustach zamajaczył lekki uśmieszek.
- Co?- zapytałam i odruchowo przejechałam ręką po włosach.- Aż tak źle wyglądam?
  Nic nie odpowiedział, tylko zaśmiał się cicho. Podszedł do mnie, i łapiąc za zamek mojej bluzy, rozpiął go, ukazując moją koszulkę na długi rękaw z wyszytym misiem. Uniósł w górę brwi i spojrzał na mnie rozbawiony.
  Musi minąć trochę czasu, zanim zdołam go rozgryźć. Raz jest na mnie zły, raz się ze mnie śmieje, raz zachowuje się tak, jakbym była jego młodszą siostrą.
- Misie?- zapytał z uśmiechem.- Nie pomyślałbym.
Kiedy to wypowiedział, złapał mnie za ramiona, a następnie zsunął bluzę z moich ramion. Wyplątałam ręce z lekko przydługich rękawów, i pozwoliłam aby Harry odwiesił ją na wieszak.
  Nagle odczułam potężne zmęczenie. Wszystko zaczęło się powoli rozmazywać, a ja zaczęłam tracić grunt pod nogami. Nagle wszystko zawirowało, a mnie pochłonęła ciemność.

________
No więc hej! Takim oto sposobem mamy rozdział 2! Mam nadzieję że Wam się spodobał.
No i dziękuję za te 7 komentarzy pod pierwszym rozdziałem i 10 obserwatorów!
Następny rozdział powinien pojawić się równo za tydzień.

KOMENTARZ = SZACUNEK DLA AUTORA + CZYTASZ
Pa, i do następnego rozdziału.
Julia.xx