Rozdział 1

Hej :)
Nie wiem czemu ale rozdział 1 się usunął, jednak ja nie chciałam go znowu dodawać itd. Całe szczęście miałam kopię zapisaną na telefonie :) Więc stworzyłam stronę. Miłego czytania xx

Siedziałam na parapecie wpatrując się w samotny księżyc za oknem. Naokoło panowała ciemność,a idealną ciszę przerywał co jakiś czas odgłos jadącego samochodu. W ciemnym pokoju widać było jedynie żarzącą się główkę mojego papierosa. Wzięłam go do ust, po czym zaciągnęłam się jego uzależniającym smakiem. Z ust wypuściłam idealne kółko dymu i odchyliłam do tyłu głowę,zamykając z desperacji oczy. Czy naprawdę musiałam to tak cholernie przeżywać? To się zdarzyło prawie pół roku temu,ale wciąż nie mogłam o tym zapomnieć.Moje serce wypełniała przeraźliwa pustka. Uczucie straty boleśnie zajmowało moje myśli, a ja nie mogłam zrobić nic, by się ich pozbyć. Miałam wrażenie, że cały świat obrócił się przeciwko mnie, spiskuje za moimi plecami, szykując dla mnie najgorsze. Odważyłam się raz pokochać, więc teraz...cierp Lily, cierp. Głupia byłaś i masz za swoje. Klnąc pod nosem podniosłam papierosa z powrotem do ust, starając się wyrzucić straszne myśli ze swojej głowy. Muszę się wziąć w garść, nie mogę być szmacianą lalką która poddała się życiu. Otworzyłam okno, a do pokoju wtargnął zimny wiatr rozwiewając moje włosy. Przymknęłam oczy ogarnięta błogą chwilą, gdzie wyłączyłam swoje myślenie. Wciągnęłam mroźne powietrze do ust po czym je wypuściłam, co spowodowało wydobycie się pary z moich ust. Coś podobnego do palenia,tylko sto razy lepszego. Przypominając sobie że trzymam papierosa w ręce, wyrzuciłam go przez otwarte okno. Jeszcze raz spojrzałam na Londyn i zamknęłam je. Zeskoczyłam z parapetu i zapaliłam małą nocną lampkę, stojącą na biurku. Gdy słabe światło oświetliło mój mały ale za to przytulny pokój, sprawdziłam która godzina. Była dokładnie 23.40, więc miałam jeszcze dwadzieścia minut by się przygotować. Dziś w jednym z małych i nieznanych klubów w Londynie odbywał się koncert mojego ulubionego zespołu. Nikt się w tamte okolice nie zapuszczał,chyba że chciał przeżyć naprawdę nie za ciekawą przygodę. Podeszłam do swojej szafy i nie myśląc za wiele wyciągnęłam ciemne rurki i do tego czarną bluzę. Zgasiłam lampkę nie chcąc,by ktoś zobaczył mnie w bieliźnie. Zdjęłam spodnie i bluzkę, które cisnęłam na łóżko. Przebrałam się w wybrane ciuchy i skierowałam się do łazienki. Stanęłam przed nie za dużym lustrem i stwierdziłam, że wyglądam strasznie. Przypominałam człowieka z którego uszło życie i nie ma ochoty wychodzić do świata ludzi. Chwyciłam szczotkę i dokładnie rozczesałam swoje długie i poplątane włosy. Pozostawiłam je rozpuszczone i nie nakładając na siebie żadnego makijażu, wyszłam z kamienicy. Na dworze panował mróz,a ja byłam w samej bluzie. Potarłam o siebie ręce i schowałam je do kieszeni bluzy. Wypuściłam biały dym z ust i szybkim krokiem ruszyłam ciemną ulicą. Doszłam do małego budynku, z którego dochodziła głośna muzyka. Z pozoru zwykły klub, a tak naprawdę jeden z najniebezpieczniejszych w Londynie. Przez okna widać było kolorowe światła oraz jakąś muzykę. Weszłam do środka. Panował tu nieprzyjemny zapach i wszędzie unosił się dym papierosowy. Rozejrzałam się dookoła; po prawej stronie, przy barze, jakaś para się obściskiwała na co zebrało mi się na wymioty. Barman poprosił ich aby przenieśli się w inne miejsce. Chłopak rzucił mu takie spojrzenie że aż po moim ciele przebiegły ciarki. Reszta to już tylko nachlani ludzie, chcący się bawić. Przepchałam się przez tłum i doszłam do ściany, o którą oparłam się plecami czekając aż usłyszę zapowiedź występu. Wpatrywałam się cały czas uparcie w scenę, na której po chwili pojawił się jakiś mężczyzna. Facet po 40ce, z dużym brzuchem, ubrany w czarny, za mały garnitur. - Uwaga,uwaga! Już za chwilę, tu, na naszej scenie, wystąpi zespół...-tu zrobił efektowną przerwę-System Of A Down! Po sali rozniosły się liczne oklaski, a na scenie zgasło światło. Gdy jedna, czerwona lampka się zapaliła i skierowała na sam środek sceny, można było ujrzeć jakąś postać. Bez problemu stwierdziłam że to Serj, dzięki jego charakterystycznej fryzurze. Zaraz potem widać było już pozostałych członków; Darona, Shavo i Johna.

Kiedy pierwsze dźwięki rozeszły się po sali, wszyscy skupili swoją uwagę na zespole. Z zachwytem w oczach wsłuchiwałam się w niepowtarzalny i jedyny taki na świecie głos Serja, dzięki któremu na moim ciele przechodziły ciarki. Facet miał o 40-ce, a tak biło od niego energią, że od razu zapomniałam o swoich problemach. Kiedy Daron wykonywał swoją część...naprawdę, jak można mieć tak silny i wysoki głos? Podziwiam go. Shavo był w swoim żywiole. Z dostrzegalną 'miłością' grał na gitarze basowej, wkładając w to całe swoje serce i emocje. Gdy tylko wszystko ucichło, ludzie zaczęli krzyczeć,klaskać, gwizdać, domagając się więcej. Żałowałam, że to już koniec.

Ruszyłam w stronę wyjścia.Ludzie już powoli się rozchodzili, aż w końcu została tylko mała grupka osób. Dotarłam do drzwi, i rozejrzałam się naokoło. Jakieś niepokojąco dziwne uczucie mnie ogarnęło,ale wzruszyłam tylko ramionami. Życie już tyle mnie nauczyło, że już nic mnie nie zaskoczy. Wychodząc z klubu, założyłam na siebie czarną bluzę, którą zdjęłam w środku. Było grubo po północy, być może dochodziła nawet pierwsza. Ruszyłam ciemną, wąską i mokrą uliczką. Chodnik oświetlały lampy, jednak światło które dawały, nie było wystarczające. Co chwilę musiałam omijać dziury w chodniku. Skręciłam w prawo. Zauważyłam że przy ścianie stoi 2 mężczyzn, co wywnioskowałam z ich postawy. Przełknęłam ciężko ślinę, a moje serce boleśnie przyspieszyło. Wiedziałam już co mnie czeka,jednak ruszyłam w ich stronę z nadzieją, że przejdę niezauważona i mnie nie zaczepią. Hm, niezwykła ironia losu. - Ej, mała- przechodząc obok nich, usłyszałam męski, mocno zachrypnięty głos. Schowałam głowę w kaptur bluzy i przyśpieszyłam kroku.- Co jest-mówiąc to, chwycił mnie mocno za nadgarstek i zanim zdążyłam zareagować, przyparł mnie plecami do chłodnej ściany. Przełknęłam głośno ślinę, i wpatrywałam się w niego z przerażeniem. Miał rozbawiony wzrok i obrzydliwie się uśmiechał.
Nie wiem czemu, ale w tym momencie odczułam nagłą potrzebę wezwania pomocy, chociaż ta próba spełzłaby pewnie na niczym, bo kto normalny chodzi i 1 w nocy po mieście? Teraz, w tym momencie wiedziałam tylko jedno- muszę uciec.
-Puszczaj mnie- spróbowałam wyrwać ręce z jego żelaznego uścisku, jednak był ode mnie silniejszy. No tak, czego można się spodziewać po 47 kilogramach czystej słabości.
-Jak nie będziesz krzyczała, załatwimy to szybko i bezboleśnie-zaśmiał się szorstko.
Przypominając sobie podstawy samoobrony, wymierzyłam kolanem w jego krocze, co chyba było moim najgorszym posunięciem. Otrzymałam w zamian za to siarczysty cios w policzek. Zacisnęłam mocniej oczy, próbując powstrzymać łzy.
-No to teraz się zabawimy-warknął i wsunął swoje chłodne i duże dłonie pod moją cienką koszulkę. Zadrżałam.
-Błagam, przestań....-prosiłam, kiedy nagle poczułam jak jego dłonie odrywają się od mojego ciała. Otworzyłam szeroko oczy. Facet leżał na ziemi, a z jego ust wydobywała się seria jęków przeplatana przekleństwami. Nad nim stał ktoś inny-chłopak, dwa razy wyższy ode mnie. Nie widziałam jego twarzy, lecz można było dostrzedz burzę loków na jego głowie.
Usiadł na nim i wymierzył ostry cios w jego szczękę. Z jednej i z drugiej strony. Zakryłam twarz dłońmi i cicho krzyknęłam. Na zakończenie, wstał i tylko powiedział spokojnym tonem.
-Tak się traktuje kobiety?-wysyczał przez zaciśnięte zęby. Na dźwięk jego mrocznego i chrypliwego głosu po moim ciele przebiegły ciarki. Kompletnie zapomniałam o towarzystwie drugiego chłopaka, najprawdopodobniej znajomego mojego niedoszłego gwałciciela, dopóki nie podbiegł do niego i nie pomógł mu wstać. Po wypowiedzeniu kilku przekleństw i gróżb w stronę lokatego, szybko opuścili ulicę. Stałam tam, sparaliżowana strachem. Chłopak odwrócił się w moją stronę, a ja plecami naparłam mocniej na ścianę. Nie wiem czego mogłam się po nim spodziewać, być może mógł się okazać jeszcze gorszy niż poprzedni. Spojrzał na mnie, po czym wolnym krokiem ruszył w moją stronę. Moje serce przyspieszyło.
- Wszystko dobrze?-zapytał, swoim zachrypniętym głosem. Cały czas bolał mnie policzek i czułam że mam rozciętą wargę. 
Stanął naprzeciwko mnie, a ja przekrzywiłam głowę na bok chcąc dostrzec jego twarz.
-Jestem Harry- powiedział.
Przełknęłam głośno ślinę.

3 komentarze: