< Jeżeli to czytasz, to zostaw po sobie komentarz >
Lily zastanawiała się całą noc jak będzie wyglądał jej jutrzejszy dzień. Musiała pojechać do Londynu spotkać się z Andym, a wiedziała doskonale że Harry go nienawidzi. Dodatkowo dochodziła sprawa z Bracem, Wojownikiem Cieni który uczy i przygotowuje uczniów do walk. Mieli się z nim spotkać i miał ocenić czy są gotowi. Nic nie przerażało jej bardziej niż wizja tego jak Brace odmawia im pomocy. Kiedy lęk pochłonął każdy skrawek jej ciała, postanowiła zacząć myśleć o czymś innym. Nie było w ogóle takiej opcji żeby powiedział "nie".
***
- Alice, szybciej!- nerwowy głos Georga dobiegł do uszu Lily, kiedy szykowali się wszyscy na wyjazd do Londynu. Była na górze jednak słyszała go z dołu, kiedy zakładała na siebie kurtkę i zapinała jej zamek. Założyła na nogi swoje ulubione czarne trampki, kiedy drzwi do pokoju się uchyliły i w nich ukazała się postać Harry'ego. Dziewczyna zmierzyła go wzrokiem; miał na sobie siwy sweter i czarne spodnie.
- Gotowa?- zapytał, ukazując swoje śnieżnobiałe zęby. Pokiwała twierdząco głową, chwytając swoją torebkę z łóżka.
- Po co chcesz jechać do Londynu?- dociekał chłopak, kiedy schodzili po schodach na dół. Słychać było jedynie ich kroki.
Lily nie wiedziała co ma odpowiedzieć. Nie chciała mu mówić że jedzie do Andy'ego, bo wpadłby w gniew, a ostatnie czego chciała to widok złego Harry'ego. Wzruszyła więc tylko ramionami, wodząc wzrokiem po obrazach wiszących na ścianach. Praktycznie cały Dom Wojowników Cieni był nimi ozdobiony, ciężko tu natrafić na ścianę na której nic nie wisi.
- Pozałatwiać parę spraw- odpowiedziała wymijająco. Zeszli na sam dół i skierowali się w stronę drzwi wyjściowych. Dzięki Bogu Harry znał drogę, kiedy przyprowadzili tu nieprzytomną Lily.
Wyszli na zewnątrz. Dziewczyna wciągnęła powietrze przez nos, rozkoszując się jego świeżością. Słońce wisiało na niebie, ptaki ćwierkały w ogrodzie, a na całej posesji panował spokój i porządek. Kiedy skanowała wzrokiem wszystko co ją otaczało dookoła, jej spojrzenie zatrzymało się na czarnym, eleganckim i zapewne drogim samochodzie. Nie wiedziała jakim, ponieważ nie za dobrze się na nich znała. Obok stał George ubrany w siwy garnitur z czarnymi guzikami które pasowały do jego koloru włosów i wąsa, a z nim była Alice. Dziewczynę zaskoczył jej strój, miała na sobie czarne, długie spodnie, czerwoną marynarkę i buty na wysokich obcasach. Do tego w dłoni trzymała małą, czarną torebkę a na jej nadgarstku wisiała perłowa bransoletka. Mocny makijaż pasował do całej stylizacji, ciemne włosy spływały kaskadą na jej plecy. Kiedy ich zobaczyli uśmiechnęli się przyjaźnie, na co dwójka odwzajemniła uśmiech.
- Miło mi Was widzieć, dzieciaki- powiedział George. Brunetka się uśmiechnęła, lubiła kiedy starszy mężczyzna zwracał się do nich w ten sposób.
- Nam Ciebie też- na twarzy Harry'ego błądził lekki uśmieszek.
Lily przed oczami znowu stanął obraz jej dzielnej i gotowej do walki matki. Nie wiedziała dlaczego zawsze sobie o niej przypomina w najmniej odpowiednich momentach. Może świadczyło to o tym jaką miłością darzą się nawzajem. Nie wiedziała dlaczego, ale czuła że jej mama wie że już odkryła kim jest i że wygra walkę oraz odnajdzie ją i miecz. I swoje rodzeństwo.
Po ciele dziewczyny przebiegł nieprzyjemny dreszcz kiedy wyobraziła sobie małe dziecko więzione w świecie, z którego prawdopodobnie nie ma powrotu.
- Wsiadajcie- George otworzył Lily tylne drzwi. Dziewczyna skinęła głową na znak podziękowania, i zgrabnie wskoczyła na siedzenie, a zaraz za nią Alice. Harry natomiast obszedł cały samochód naokoło i usiadł z przodu obok kierowcy, którym był starszy Pan w eleganckim stroju. Na jego widok brwi dziewczyny uniosły się w wyrazie zaskoczenia.
Po chwili z zawrotną prędkością wyjechali z posesji. Lily wpatrywała się w zamazany obraz świata który widniał za szybą, kiedy mknęli po szosie.
- Miło mi Was widzieć, dzieciaki- powiedział George. Brunetka się uśmiechnęła, lubiła kiedy starszy mężczyzna zwracał się do nich w ten sposób.
- Nam Ciebie też- na twarzy Harry'ego błądził lekki uśmieszek.
Lily przed oczami znowu stanął obraz jej dzielnej i gotowej do walki matki. Nie wiedziała dlaczego zawsze sobie o niej przypomina w najmniej odpowiednich momentach. Może świadczyło to o tym jaką miłością darzą się nawzajem. Nie wiedziała dlaczego, ale czuła że jej mama wie że już odkryła kim jest i że wygra walkę oraz odnajdzie ją i miecz. I swoje rodzeństwo.
Po ciele dziewczyny przebiegł nieprzyjemny dreszcz kiedy wyobraziła sobie małe dziecko więzione w świecie, z którego prawdopodobnie nie ma powrotu.
- Wsiadajcie- George otworzył Lily tylne drzwi. Dziewczyna skinęła głową na znak podziękowania, i zgrabnie wskoczyła na siedzenie, a zaraz za nią Alice. Harry natomiast obszedł cały samochód naokoło i usiadł z przodu obok kierowcy, którym był starszy Pan w eleganckim stroju. Na jego widok brwi dziewczyny uniosły się w wyrazie zaskoczenia.
Po chwili z zawrotną prędkością wyjechali z posesji. Lily wpatrywała się w zamazany obraz świata który widniał za szybą, kiedy mknęli po szosie.
***
Harry ciągle zastanawiał się w jakim celu brunetka która ciągle siedziała mu w głowie, chciała pojechać do Londynu. Denerwował go fakt że była tak tajemnicza i intrygująca, nie był przyzwyczajony do tego że ktoś ma przed nim tajemnice. Jednak wiedział doskonale że niedługo się dowie.
Myślał, że przejazd pomiędzy Tamtym Światem a Tym Światem, będzie czymś na podobę jakiegoś wymiaru. Jednak się mylił, zanim się obejrzał jechali już ulicą Londynu. Obyło się bez żadnych wstrząsów czy czegoś takiego. Harry, ty idioto, skarcił się w myślach.
Zerknął w lusterko aby zobaczyć co robi Lily. Uśmiechnął się lekko kiedy widział z jakim zafascynowaniem pochłania świat za szybą samochodu, pomimo tego że były to tylko zwykłe sklepy ustrojone na świąteczny klimat. Ludzie kręcili się na ulicach, kupując prezenty dla swoich bliskich. Śmieszne, że coś takiego może ją interesować.
- Gdzie mam jechać?- w głosie starszego mężczyzny który kierował samochodem zabrzmiała nuta znudzenia.
- Proszę nas wysadzić obok "Sweets Mr Charlie"- odpowiedziała dziewczyna obojętnym tonem.
Po chwili zatrzymali się przed budynkiem. Na szyldzie widniał jakiś śmieszny pączek oraz różne cukierki , ciastka i wafelki. Zemdliło go na widok tych wszystkich słodkości.
Otworzył drzwi i wyskoczył z samochodu. Otworzył je również Lily i Alice, które grzecznie mu podziękowały. Alice poprawiła marynarkę która lekko się wygniotła.
- To gdzie idziemy?- zapytała, kiedy ruszyli w kierunku wschodniej części miasta. Harry zmarszczył brwi kiedy Lily wyjęła z torebki telefon i zaczęła coś czytać.
- Alice, może miałabyś ochotę pójść na jakieś zakupy? Trochę to minie zanim ja z Harrym pozałatwiamy parę spraw- spojrzała na nią proszącym wzrokiem. Chłopakowi zapaliła się czerwona lampka kiedy zaczął się zastanawiać nad tym co ona kombinuje.
- Przykro mi, ale nie mogę- westchnęła..- George by mnie zabił gdyby się dowiedział że puściłam Was sama, bez opieki. Kruszynko, myślisz że ten Demon co zaatakował Was wtedy w klubie jest jedyny?- Brunet zauważył że Lily wzdryga się nieprzyjemnie na wspomnienie o demonie.- Nigdy nie wiesz kiedy znowu Cię zaatakuje. Wszędzie się od nich roi- wytłumaczyła.
- Damy sobie radę- upierała się.- Mam Twój numer, w razie czego będziemy do Ciebie dzwonić.
Starsza kobieta przegryzła nerwowo wargę. Była rozdarta, dało się to zauważyć w jej oczach.
- Zgoda, ale pod jednym warunkiem- zastrzegła sobie, patrząc na nich groźnym wzrokiem. Poszperała w swojej torebce. Kiedy znalazła to czego szukała, rozejrzała się naokoło, czy nikt nie zwraca na nich uwagi.- Odgarnij włosy-zaskoczona spojrzała na nią, jednak wykonała to, co powiedziała Alice. Podeszła do niej i zawiązała coś na jej szyi. Harry nie mógł dostrzec tego, co widniało na naszyjniku, dopóki Lily nie odwróciła się w jego stronę. Wisiorkiem okazał się być duży, szmaragdowy kamień. Harry zaskoczony odkrył że jego tęczówki są podobnego koloru.
- Śliczny- szepnęła zachwycona dziewczyna, obracając go delikatnie w palcach, patrząc na niego oczarowanym wzrokiem. Chłopak musiał przyznać, że był naprawdę ładny.
- Będzie Ci dawał częściową ochronę- oznajmiła Alice.- Działa na demony od pierwszego, do drugiego stopnia. Jednak już nie daje ochrony przed demonami trzeciego i czwartego stopnia, chociaż wątpię czy takowe będą w Londynie.
Pierwszy, drugi, trzeci i czwarty stopień? Bruneta ta wiadomość zaskoczyła. Rozejrzał się naokoło; ludzie sprawnie ich omijali kiedy stali na chodniku od dłuższego czasu. Samochody i taksówki pędzące ulicą zlewały się w jedną plamę. Odgłosy klaksonu dobiegły do jego uszu kiedy kierowca volvo wjechał w drogę czarnego BMW.
- Czyli że możemy już iść?- zapytała Lily, kiedy Alice już się nie odezwała.
- Tak. Daję Wam na to góra 2 godziny, jasne? Będę na Was czekała w tym miejscu- mrugnęła do nich.
***
- Gdzie idziemy?- dociekał Harry, który nie mógł już znieść tajemniczości brunetki która mu towarzyszyła.
Chłopak spojrzał na nią. Momentalnie po jego ciele rozlało się ciepło, kiedy wiedział że ma ją przy sobie. Że kiedy z nią jest, nic się jej nie stanie, że jest bezpieczna. Nie wiedział dlaczego tak bardzo łaknie jej towarzystwa. Stała się częścią jego życia. Bez niej, byłby zagubiony. Nadal byłby tym, kim był przedtem. A tego nie chciał. To go przerażało najbardziej, że może wrócić do swojego dawnego "ja"; bezlitosnego, aroganckiego typa który widzi tylko czubek swojego nosa. Po części nadal taki był; to go nawet satysfakcjonowało.
- Wściekniesz się jak Ci powiem- westchnęła zrezygnowana. W jej oczach widać było niezdecydowanie.
- Powiedzmy że postaram się utrzymać swoje nerwy na wodzy- prychnął rozbawiony.- No mów.
Zawahała się przez moment.
- Idziemy do Andy'ego.
Chłopak zatrzymał się, kiedy to usłyszał. Imię blondyna zadziałało na niego jak płachta na byka. Czuł, że gniew ogarnia powoli całe jego ciało, przepływając od czubka głowy po koniuszki palców u nóg. Zacisnął ręce w pięści, starając się pohamować swój gniew.
- Mówiłam Ci, że się wściekniesz!- jęknęła Lily, widząc co się z nim dzieje. Zaczęła się cofać, kiedy rozzłoszczony Harry zaczął sunąć w jej stronę.
- Po co chcesz do niego iść?- warknął, łapiąc ją za nadgarstki i przygwożdżając do marmurowej ściany jakiegoś sklepu. Ulica tutaj była prawie że opustoszała.
- Jestem winna mu przeprosiny- wyjaśniła przestraszona.- Harry, to on ze mną został kiedy ty mnie zupełnie olałeś!
Zaskoczony natychmiastowo puścił jej ręce, robiąc krok do tyłu. Doskonale wiedział że ma rację. Jednak chęć żeby wzbudzić w niej zazdrość okazała się silniejsza. Wiedział, że ją zranił, ale czy do cholery miała zamiar wypominać mu to przez całe życie?, pomyślał rozgoryczony. Dziewczyna miała przyspieszony oddech a w oczach czaiło się przerażenie.
- Przepraszam- bąknął, unikając jej spojrzenia.- Idźmy już, okej?
Lily pokiwała głową i po chwili w milczeniu ruszyli w dalszą drogę.
***
Duży wieżowiec górował wysokością nad pozostałymi budynkami. Pomalowany na biało odznaczał się wyraziście na tle pomarańczowo-różowego nieba, na horyzoncie widać było fioletowe chmury które nadciągały z północy. Klucz ptaków płynął po niebie, kiedy Lily podniosła wzrok.
Stali właśnie przed budynkiem w którym mieszkał Andy. Dziewczyna wcześniej się z nim skontaktowała aby uprzedzić go o ich wizycie, a radość kiedy się o tym dowiedział była nieopisana. Lily uśmiechnęła się na to wspomnienie.
- Wiesz który numer mieszkania?- mruknął Harry, kiedy stanęli przed drzwiami. Denerwował ją ton jego głosu jak i zachowanie przez całą drogę.
- Harry, możesz przestać być taki?- rzuciła zirytowana, naciskając guzik z numerem "18". Pchnęła drzwi i ruszyli w stronę windy.
- Taki, czyli jaki?- zaśmiał się denerwująco. Miała ochotę kopnąć go w kostkę.
- Irytujący! Zachowujesz się jak małe dziecko- zarzuciła mu, kiedy weszli do windy. Nacisnęła odpowiedni przycisk i po chwili sunęli w górę.
- Taka moja natura- wzruszył ramionami. Wywróciła oczami. Winda zatrzymała się z denerwującym "pii". Wyszli z niej, a Lily zaczęła rozglądać się po korytarzu.
- Tam- wskazała ręką na drzwi z numerem "18". Ruszyła w tamtym kierunku a za nią niezadowolony Harry. Postanowiła zignorować jego marudzenie. Zatrzymała się przed nimi, niepewna czy ma zapukać, czy nie. Pomimo tego że wiedziała, że Andy wie o ich wizycie, nie mogła się zdecydować. W końcu po chwili wahania podniosła zaciśniętą w pięść dłoń i zapukała cicho. Usłyszeli kroki oraz brzdęk kluczy. Po chwili drzwi się otworzyły a w nich stanął Andy. Miał na sobie koszulkę z jakimś napisem oraz czarne dresy. Blond czupryna była potargana, kosmyki jego włosów sterczały w każdą możliwą stronę, a na jego twarzy zagościł szeroki uśmiech.
- Lily!- powiedział uradowany, mocno ją przytulając. W jej głowie zakręciło się od mocnych perfum. Był przyjemnie ciepły, jakby własnie skończył wylegiwać się pod cieplutką kołdrą. Odwzajemniła jego uścisk.
- Cześć, Andy- uśmiechnęła się słabo. Spojrzała na Harry'ego, znowu przybrał obojętny wyraz twarzy. Blondyn zmierzył bruneta wzrokiem, skrzywił się kiedy wykrył u niego brak zainteresowania.
- Wchodźcie- zaprosił ich do środka.
***
- Przepraszam, Andy- powiedziała Lily głosem pełnym skruchy. Siedzieli w dużym salonie Andy'ego, na białe ściany padał różowy odcień nieba. Promyki słońca które chowało się powoli za horyzontem wpadały przez duże, szklane okno, które dawało widok na całą panoramę Londynu. Dziewczyna chłonęła ten widok z zafascynowaniem.
- Za co?- zapytał, nie wiedząc za bardzo o co jej chodzi.
Harry przez cały czas się nie odzywał, tradycyjnie jak był w pobliżu Andy'ego. Zakładał wtedy maskę obojętności, co niezmiernie irytowało brunetkę.
- Za to, że tak nagle zniknęliśmy bez śladu. Wiesz, jak kamień w wodę.
- Nic się nie stało, pomijając to że odchodziłem do zmysłów- uśmiechnął się lekko. Na policzki Lily wkradł się się lekki róż.
- Przepraszam- bąknęła.
- Byłem u Was- wyznał zamyślony, mieszając cukier w herbacie.- Ale Was nie było. Gdzie byliście?
Spojrzała zaniepokojona na bruneta, który siedział wygodnie na fotelu, przysłuchując się ich konwersacji. Przeniósł wzrok na nią, ale nic nie wyczytała z jego oczu.
Nie wiedziała czy ma powiedzieć Andy'emu prawdę. Bała się jak na to zareaguje, ba! Czy jej w ogóle uwierzy, czy jej nie wyśmieje. Dziesiątki pytań cisnęły jej się do głowy, jednak nie znała na nie odpowiedzi, tym bardziej kiedy czuła na sobie uciążliwy wzrok blondyna.
- Musimy poważnie porozmawiać- wypuściła głośno powietrze z płuc. Kątem oka zauważyła jak po twarzy Harry'ego przemyka cień zaskoczenia.
- Mam się bać?- zaśmiał się Andy.
- Tak- odpowiedziała krótko. Natychmiast zaprzestał, kiedy usłyszał tak dobitną odpowiedź.
- O co chodzi?- zmarszczył brwi.
Dziewczyna przegryzła nerwowo wargę, nie wiedząc jak ma to wszystko zacząć. Od czego ma w ogóle zacząć i jak ubrać w słowa wydarzenia z ostatnich kilku dni. Przecież to wszystko było tak niedorzeczne, absurdalne, że nikt kto tego nie przeżył jej nie uwierzy. Jedynie wyśmieje a w najlepszym wypadku da numer do psychologa. Serce zaczęło jej bić jak szalone, kiedy z jej ust popłynęły słowa pełne zadumy.
- Na świecie nie istnieje tylko Nasz Świat. Istnieje wiele Innych Światów, a jednym z nich jest Lux Mundi, czyli Świat Wojowników Cieni, którzy mają za zadanie pokonać i zgładzić cały Świat Cieni oraz oczyścić go z demonów. Jestem Lily White, czyli Najpotężniejsza Wojowniczka Cieni, która musi odnaleźć swoją matkę oraz brata...
***
W salonie nastała niezręczna cisza. Długie włosy dziewczyny zakrywały jej twarz, kiedy próbowała ukryć się przed spojrzeniem Andy'ego. Gdyby nie pomoc Harry'ego, dziewczyna nie dobrnęłaby do końca tej nieprawdopodobnej historii. Chłopak cały czas słuchał ich w skupieni, powoli analizując ich słowa.
- Wow- szepnął tylko. Lily zmarszczyła brwi, kiedy na jego twarzy zagościł lekki uśmiech podekscytowania.- Nieźle. Czyli że wtedy kiedy zniknęłaś wraz z nim- wskazał głową na loczka.- To zaatakował Was...demon?
- Zgadza się- pokiwała twierdząco głową.- Nie wierzysz? To patrz- mówiąc to, podwinęła rękaw czarnej bluzki. Na obnażonym ramieniu dalej widniały dwie nienaturalnie duże dziury po ostrych zębiskach, które nie pasowały do żadnego zwierzęcia.
- Cholera jasna- zaklął cicho blondyn, pochylając się w jej stronę.- Co to jest?- zapytał przerażony.
- Clevitus- do ich uszu dobiegł cichy głos bruneta. Lily zaskoczyło to, że zapamiętał jak się nazywa.
- Czyli?- zdezorientowany Andy nie wiedział o co chodzi.
- Ten demon- wyjaśnił.
Twarz blondyna zbladła.
- Ugryzł Cię?- przerażenie w jego głosie było aż nadto wyraźne.
- Tak- skrzywiła się.- Ale spokojnie, George to wyleczył. Już nawet nie boli- dodała pocieszająco.
- George to ten typek co się Wami opiekuje, tak?
- Mhm- mruknęła, opuszczając rękaw. Wzięła ze stołu herbatę i upiła dość spory łyk.
- Pokręcone to wszystko- pokręcił głową. Doskonale go rozumiała, sama to przeżyła, kiedy George zaczął jej powoli wyjawiać wszystkie sekrety. Uczucie straty, pustki, bólu, determinacji, zawziętości oraz chęci walki stworzyły z Lily zupełnie nową dziewczynę.- Ale wiesz, że chcę Wam pomóc, tak?
Brunetka o mało co nie wypluła herbaty z ust. Harry się tylko zaśmiał.
- Nie ma mowy, Andy!- zaprotestowała gwałtownie.- Już i tak nie chcę narażać na to Harry'ego, ale jest tak zawzięty że nic do niego nie dociera! Nie chcę narażać na niepotrzebne niebezpieczeństwo i Ciebie, jasne?
Pokręcił tylko głową. Nic, zero reakcji na słowa dziewczyny. Zacisnęła mocno usta, próbując się opanować. Czy wszyscy faceci muszą tacy być?
- A dla mnie Andy powinien do nas dołączyć.- kiedy tylko to usłyszała, posłała brunetowi złe i pełne niedowierzenia spojrzenie.
- Nawet on jest po mojej stronie.
- Zamknijcie się obydwoje.
***
Cała trójka szła właśnie opustoszałymi ulicami jednej z dzielnic Londynu. Brunetka poddała się, nie miała już siły aby dalej się kłócić. Irytował ją fakt że dała im wygrać i teraz ma na sumieniu życie dwóch osób. Pięknie, pomyślała, zapinając dodatkowo guziki kurtki. Zamek nie wystarczał, mróz był zbyt silny.
- Chyba Alice się wkurzy- zauważył Harry, sprawdzając która godzina.- Powinniśmy być tam za 10 minut.
- Alice?- Andy schował dłonie w rękawy kurtki.- Twoja ciotka?
- Zgadza się- Lily pokiwała twierdząco głową, dorównując im kroku.
Szli właśnie cichą, wąską uliczką. Nie było tu zbyt przyjemnie, w powietrzu unosił się nieprzyjemny zapach, na co brunetka zmarszczyła nos. Wszędzie walały się sterty kartonów, puste opakowania po piciach oraz sterty innych, niepotrzebnych rzeczy albo śmieci.
Nagle ogarnęło ją jakieś niepokojące uczucie, kiedy usłyszała za sobą czyjeś kroki. Serce boleśnie załomotało o jej klatkę piersiową, a oddech ugrzązł w gardle. Szła nieco z tyłu za Harrym i Andym. Chwyciła wisiorek który otrzymała od Alice, nerwowo obracając go w palcach.
Trzask.
Nie myśląc za wiele, odwróciła głowę do tyłu. Zatrzymała się, kiedy ujrzała przed sobą bezbronne dziecko. Był to chłopiec jednak miał dość nietypową fryzurę- kruczoczarne włosy postawione były w kolce które śmiesznie odstawały na wszystkie strony. Był trupio blady z niepokojąco czerwonymi ustami..
- Lily White- dość niski jak na takiego chłopca głos dobiegł do jej uszu, powodując na jej ciele dreszcze. Skanował ją wzrokiem od stóp do głów, oblizując wargi. Dziewczyna domyślała się już kim, albo raczej czym, jest owy chłopiec.
Zaczęła cofać się do tyłu, odwracając głowę w stronę chłopaków. Harry stał w pozycji obronnej, Andy natomiast ze zmarszczonymi brwiami i zainteresowaniem w oczach.
Usłyszała tylko świst i po chwili coś ciężkiego jak marmur przygniotło ją do ziemi. Krzyknęła, kiedy długie paznokcie wpiły się w jej rękę, a chwilę po tym poczuła jak coś mokrego po niej spływa. Szarpnęła się, chcąc zrzucić chłopca z siebie, kompletnie zapominając o delikatności. Przecież to nie dziecko, warknęła, wymierzając kolanem cios w brzuch. Usłyszała cichy syk tuż przy swoim uchu.
- Ashton...
Chłopiec natychmiastowo zostawił ją w spokoju, stając obok jakiegoś mężczyzny. Dziewczyna podniosła się na łokciu, dokładniej się mu przyglądając. Miał siwe włosy, długą brodę a na sobie założony czarny płaszcz. Cerę miał identyczną jak chłopczyk, tak samo usta.
- To ona- wskazał palcem na nią. Po chwili poczuła jak ktoś ją podnosi i stawia na ziemi. To był Harry, który wpatrywał się z zaciśniętymi zębami w dwójkę wampirów.
- Widzę- odpowiedział dość znudzonym głosem.- Ale zastanawiam się chłopcze, co Ci odbiło. Obawiam się, że Twoja matka nie będzie z tego powodu zadowolona, że chciałeś zmienić córkę Brook...
Tego było już dla Lily za wiele.
- Przepraszam bardzo, skąd wy wiecie kim ja jestem?- warknęła w ich stronę. Nie wiedziała nawet że pochyliła się niebezpiecznie w ich stronę, gdyby nie uścisk Harry'ego. Wyszarpnęła rękę z jego uścisku, wpatrując się gniewnie w postaci z rodem piekieł które stały przed nią.
- Twoje imię i nazwisko jest znane...
- Przestańcie w końcu o tym gadać!- podniosła głos. Nie chciała znowu słyszeć tego "Twoje imię i nazwisko jest znane na całym świecie...".- To, że jestem tym, kim jestem, to nie znaczy że macie mówić o mnie jakbym była jakimś zabytkiem czy eksponatem!- wybuchnęła. Dała upust całym swoim emocjom które gromadziły się w niej od środka. Jeszcze moment a by rzuciła się w ich kierunku, gdyby nie uścisk bruneta.
- Spokojnie- szepnął jej na ucho, a po jej ciele przebiegł przyjemny dreszcz. Odetchnęła głęboko, zagryzając nerwowo wargę.
- Czysta Brook- powtórzył dobitnie mężczyzna. W pewien sposób schlebiało to dziewczynie, jej matka jest z pewnością niesamowitą osobą, a porównanie jej do niej, to niewiarygodny zaszczyt.
- Prawda?- wszyscy się odwrócili kiedy za nimi stała Alice. Wpatrywała się skupiona w mężczyznę który był tu wraz z chłopcem. Ręce miała założone na klatce, nerwowo machała torebką, stukając obcasem o marmurową posadzkę.
- Alice.
- Dylan.
Ta krótka wymiana zdań nie spodobała się dziewczynie. Przenosiła wzrok raz z Alice na Dylana, i raz z Dylana na Alice.
- Lily, Harry, wracamy- rozkazała surowym tonem, nie patrząc w ich stronę. Lily zerknęła na Andy'ego i złapała jego rękę, ciągnąc w jej kierunku. Stanęli za nią.- Idziemy.
Wyminęła ich sprawnie a jej włosy rozwiał wiatr. Dylan i Ashton wpatrywali się w postać dziewczyny, dopóki nie zniknęła im z oczu. Niewiele się zastanawiając, Lily zrobiła również to samo.
- Chyba Alice się wkurzy- zauważył Harry, sprawdzając która godzina.- Powinniśmy być tam za 10 minut.
- Alice?- Andy schował dłonie w rękawy kurtki.- Twoja ciotka?
- Zgadza się- Lily pokiwała twierdząco głową, dorównując im kroku.
Szli właśnie cichą, wąską uliczką. Nie było tu zbyt przyjemnie, w powietrzu unosił się nieprzyjemny zapach, na co brunetka zmarszczyła nos. Wszędzie walały się sterty kartonów, puste opakowania po piciach oraz sterty innych, niepotrzebnych rzeczy albo śmieci.
Nagle ogarnęło ją jakieś niepokojące uczucie, kiedy usłyszała za sobą czyjeś kroki. Serce boleśnie załomotało o jej klatkę piersiową, a oddech ugrzązł w gardle. Szła nieco z tyłu za Harrym i Andym. Chwyciła wisiorek który otrzymała od Alice, nerwowo obracając go w palcach.
Trzask.
Nie myśląc za wiele, odwróciła głowę do tyłu. Zatrzymała się, kiedy ujrzała przed sobą bezbronne dziecko. Był to chłopiec jednak miał dość nietypową fryzurę- kruczoczarne włosy postawione były w kolce które śmiesznie odstawały na wszystkie strony. Był trupio blady z niepokojąco czerwonymi ustami..
- Lily White- dość niski jak na takiego chłopca głos dobiegł do jej uszu, powodując na jej ciele dreszcze. Skanował ją wzrokiem od stóp do głów, oblizując wargi. Dziewczyna domyślała się już kim, albo raczej czym, jest owy chłopiec.
Zaczęła cofać się do tyłu, odwracając głowę w stronę chłopaków. Harry stał w pozycji obronnej, Andy natomiast ze zmarszczonymi brwiami i zainteresowaniem w oczach.
Usłyszała tylko świst i po chwili coś ciężkiego jak marmur przygniotło ją do ziemi. Krzyknęła, kiedy długie paznokcie wpiły się w jej rękę, a chwilę po tym poczuła jak coś mokrego po niej spływa. Szarpnęła się, chcąc zrzucić chłopca z siebie, kompletnie zapominając o delikatności. Przecież to nie dziecko, warknęła, wymierzając kolanem cios w brzuch. Usłyszała cichy syk tuż przy swoim uchu.
- Ashton...
Chłopiec natychmiastowo zostawił ją w spokoju, stając obok jakiegoś mężczyzny. Dziewczyna podniosła się na łokciu, dokładniej się mu przyglądając. Miał siwe włosy, długą brodę a na sobie założony czarny płaszcz. Cerę miał identyczną jak chłopczyk, tak samo usta.
- To ona- wskazał palcem na nią. Po chwili poczuła jak ktoś ją podnosi i stawia na ziemi. To był Harry, który wpatrywał się z zaciśniętymi zębami w dwójkę wampirów.
- Widzę- odpowiedział dość znudzonym głosem.- Ale zastanawiam się chłopcze, co Ci odbiło. Obawiam się, że Twoja matka nie będzie z tego powodu zadowolona, że chciałeś zmienić córkę Brook...
Tego było już dla Lily za wiele.
- Przepraszam bardzo, skąd wy wiecie kim ja jestem?- warknęła w ich stronę. Nie wiedziała nawet że pochyliła się niebezpiecznie w ich stronę, gdyby nie uścisk Harry'ego. Wyszarpnęła rękę z jego uścisku, wpatrując się gniewnie w postaci z rodem piekieł które stały przed nią.
- Twoje imię i nazwisko jest znane...
- Przestańcie w końcu o tym gadać!- podniosła głos. Nie chciała znowu słyszeć tego "Twoje imię i nazwisko jest znane na całym świecie...".- To, że jestem tym, kim jestem, to nie znaczy że macie mówić o mnie jakbym była jakimś zabytkiem czy eksponatem!- wybuchnęła. Dała upust całym swoim emocjom które gromadziły się w niej od środka. Jeszcze moment a by rzuciła się w ich kierunku, gdyby nie uścisk bruneta.
- Spokojnie- szepnął jej na ucho, a po jej ciele przebiegł przyjemny dreszcz. Odetchnęła głęboko, zagryzając nerwowo wargę.
- Czysta Brook- powtórzył dobitnie mężczyzna. W pewien sposób schlebiało to dziewczynie, jej matka jest z pewnością niesamowitą osobą, a porównanie jej do niej, to niewiarygodny zaszczyt.
- Prawda?- wszyscy się odwrócili kiedy za nimi stała Alice. Wpatrywała się skupiona w mężczyznę który był tu wraz z chłopcem. Ręce miała założone na klatce, nerwowo machała torebką, stukając obcasem o marmurową posadzkę.
- Alice.
- Dylan.
Ta krótka wymiana zdań nie spodobała się dziewczynie. Przenosiła wzrok raz z Alice na Dylana, i raz z Dylana na Alice.
- Lily, Harry, wracamy- rozkazała surowym tonem, nie patrząc w ich stronę. Lily zerknęła na Andy'ego i złapała jego rękę, ciągnąc w jej kierunku. Stanęli za nią.- Idziemy.
Wyminęła ich sprawnie a jej włosy rozwiał wiatr. Dylan i Ashton wpatrywali się w postać dziewczyny, dopóki nie zniknęła im z oczu. Niewiele się zastanawiając, Lily zrobiła również to samo.
***
Jechali tym samym samochodem, z tym samym kierowcą. Tylko że teraz Lily była wciśnięta pomiędzy Andy'ego a Alice, która o dziwo nie wypytywała się kim jest blondyn, ani nie mówiła że ma coś przeciwko jemu przyjazdowi do Domu. Odetchnęła z ulgą, kiedy zaparkowali na posesji. Kiedy Andy otworzył jej drzwi wyskoczyła na zewnątrz, trzęsąc się z zimna kiedy mroźne powietrze wpiło się w nią tysiącami małych igiełek. Para wydobywała się z jej ust, kiedy nie mogła zapanować nad swoim trzęsącym się ciałem.
Zerknęła na Andy'ego; podziwiał wszystko co otaczało go dookoła. Jego wzrok zatrzymał się dłużej na dużym budynku ze szpiczastymi wieżami, dużymi oknami, przejściami prowadzącymi do różnych pokoi, gabinetów oraz sal.
- Idziemy- rozkazała ciotka Lily. Wszyscy ruszyli za nią.
Stanęła przed dużymi drzwiami które były jedyną przeszkodą dzielącą ich od wejścia do ciepłego pomieszczenia. Dziewczyna zaczęła wiercić się niespokojnie, kiedy Alice wyjęła coś ze swojej torebki. Kamień. Zmarszczyła brwi, kiedy zaczęła go przykładać do dużej, pozłacanej klamki. Po chwili otworzyły się, głośno skrzypiąc. Lily zerknęła na Harry'ego, pocierał o siebie zmarznięte ręce. Z jego rozchylonych ust wydobywała się para.
- Wchodźcie- krótka komenda Alice dobiegła do jej uszu. Cała trójka weszła do środka, odetchnęli z ulgą kiedy ciepło owinęło ich ciała niczym koc.- Na górę.
Szli wszyscy po schodach. Andy brał po dwa stopnie chcąc jak najszybciej znaleźć się na szczycie. Brunetka jęknęła głośno kiedy nogi zaczęły odmawiać jej posłuszeństwa w połowie drogi. Harry'emu natomiast nigdzie się nie spieszyło i szedł równo z Alice.
- Gdzie my tak w ogóle idziemy?- dziewczyna zmarszczyła brwi kiedy znaleźli się na dużym, opustoszałym korytarzu.
- Zobaczycie- na twarzy Alice przemknął cień podekscytowania.- Tutaj, te duże drzwi. Sami traficie.
- Czemu nie idziesz z nami?- zapytał Harry.
- Nie mogę. No już, pędźcie. Jestem pewna że się ucieszycie.
Lily spojrzała na Harry'ego. Wydawał się również zagubiony tak jak ona. Wzruszyła ramionami i ruszyła we wskazanym przez jej ciotkę kierunku, a za nią pozostała dwójka.
Zastanawiała się co się dzieje. Dlaczego Alice nie może iść z nimi, i dlaczego wydawała się być tak podekscytowana. I do jakiej sali prowadzą te drzwi?
Stanęli przed nimi. Brunetka wodziła wzrokiem po wzorach które były w nich wydrążone. Tworzyły one coś na znak jakiejś historii, Anioły w najróżniejszych postaciach, ludzie walczący z bestiami. To wszystko idealnie pasowało do tego świata.
- Prędzej nastąpi koniec świata niż ty je w końcu otworzysz- Harry mruknął zniecierpliwiony jej bezczynnością. Chwycił klamkę i pchnął je z całej siły, jednak warknął, kiedy ani drgnęły. Spróbował jeszcze raz, ale na nic. Andy zaśmiał się drwiąco co tylko poddenerwowało bruneta. Stanął przed blondynem, jednak ten był od niego wyższy. Lily zauważyła że pomimo różnicy wzrostu Harry jest pewniejszy i zdecydowanie silniejszy.
- Przestańcie!- dziewczyna podniosła głos, widząc jak mierzą się wzrokiem. Spojrzeli na nią.- Zachowujecie się jak dzieci.
Postanowiła że ona spróbuje, pomimo tego że wiedziała że nie da rady, bo Harry jest od niej silniejszy a mu się nie udało. Chwyciła swoją drobną dłonią klamkę. Syknęła przestraszona, kiedy spomiędzy szpar jej palców zaczęły się sączyć złote promienie padające na jej twarz, a ona miała wrażenie jakby chwyciła rozpalone do białości żelazo. Ignorując ogromny ból pchnęła je, z całej siły na nie napierając. Z satysfakcją i ogromnym zdziwieniem odnotowała że ustępują i po chwili uchyliły się, ukazując cały widok na salę.
Sklepienie miało kształt półkola, a na nim były namalowane różne sceny zapewne z historii Wojowników. Na ścianach wisiały obrazy tak jak w całym Domu. Natomiast na podłodze były namalowane czerwoną barwą fale płynące w kierunku dużego stołu stojącego na przeciwległym końcu sali.
Na środku niej stało dwóch mężczyzn- George oraz drugi, którego Lily nie znała. Miał ciemną karnację, był łysy i miał na sobie ciemną szatę. Lily zadrżała kiedy spojrzał na nią oczami bez źrenic.
- Lily, to jest Brace McBowell- George wskazał dłonią na mężczyznę. Poczuła jak jej serce boleśnie bije o klatkę piersiową, a oddech ugrzązł w gardle.
- Czysta Brook- głos Brace'a rozniósł się echem po sali.
- Idziemy- rozkazała ciotka Lily. Wszyscy ruszyli za nią.
Stanęła przed dużymi drzwiami które były jedyną przeszkodą dzielącą ich od wejścia do ciepłego pomieszczenia. Dziewczyna zaczęła wiercić się niespokojnie, kiedy Alice wyjęła coś ze swojej torebki. Kamień. Zmarszczyła brwi, kiedy zaczęła go przykładać do dużej, pozłacanej klamki. Po chwili otworzyły się, głośno skrzypiąc. Lily zerknęła na Harry'ego, pocierał o siebie zmarznięte ręce. Z jego rozchylonych ust wydobywała się para.
- Wchodźcie- krótka komenda Alice dobiegła do jej uszu. Cała trójka weszła do środka, odetchnęli z ulgą kiedy ciepło owinęło ich ciała niczym koc.- Na górę.
Szli wszyscy po schodach. Andy brał po dwa stopnie chcąc jak najszybciej znaleźć się na szczycie. Brunetka jęknęła głośno kiedy nogi zaczęły odmawiać jej posłuszeństwa w połowie drogi. Harry'emu natomiast nigdzie się nie spieszyło i szedł równo z Alice.
- Gdzie my tak w ogóle idziemy?- dziewczyna zmarszczyła brwi kiedy znaleźli się na dużym, opustoszałym korytarzu.
- Zobaczycie- na twarzy Alice przemknął cień podekscytowania.- Tutaj, te duże drzwi. Sami traficie.
- Czemu nie idziesz z nami?- zapytał Harry.
- Nie mogę. No już, pędźcie. Jestem pewna że się ucieszycie.
Lily spojrzała na Harry'ego. Wydawał się również zagubiony tak jak ona. Wzruszyła ramionami i ruszyła we wskazanym przez jej ciotkę kierunku, a za nią pozostała dwójka.
Zastanawiała się co się dzieje. Dlaczego Alice nie może iść z nimi, i dlaczego wydawała się być tak podekscytowana. I do jakiej sali prowadzą te drzwi?
Stanęli przed nimi. Brunetka wodziła wzrokiem po wzorach które były w nich wydrążone. Tworzyły one coś na znak jakiejś historii, Anioły w najróżniejszych postaciach, ludzie walczący z bestiami. To wszystko idealnie pasowało do tego świata.
- Prędzej nastąpi koniec świata niż ty je w końcu otworzysz- Harry mruknął zniecierpliwiony jej bezczynnością. Chwycił klamkę i pchnął je z całej siły, jednak warknął, kiedy ani drgnęły. Spróbował jeszcze raz, ale na nic. Andy zaśmiał się drwiąco co tylko poddenerwowało bruneta. Stanął przed blondynem, jednak ten był od niego wyższy. Lily zauważyła że pomimo różnicy wzrostu Harry jest pewniejszy i zdecydowanie silniejszy.
- Przestańcie!- dziewczyna podniosła głos, widząc jak mierzą się wzrokiem. Spojrzeli na nią.- Zachowujecie się jak dzieci.
Postanowiła że ona spróbuje, pomimo tego że wiedziała że nie da rady, bo Harry jest od niej silniejszy a mu się nie udało. Chwyciła swoją drobną dłonią klamkę. Syknęła przestraszona, kiedy spomiędzy szpar jej palców zaczęły się sączyć złote promienie padające na jej twarz, a ona miała wrażenie jakby chwyciła rozpalone do białości żelazo. Ignorując ogromny ból pchnęła je, z całej siły na nie napierając. Z satysfakcją i ogromnym zdziwieniem odnotowała że ustępują i po chwili uchyliły się, ukazując cały widok na salę.
Sklepienie miało kształt półkola, a na nim były namalowane różne sceny zapewne z historii Wojowników. Na ścianach wisiały obrazy tak jak w całym Domu. Natomiast na podłodze były namalowane czerwoną barwą fale płynące w kierunku dużego stołu stojącego na przeciwległym końcu sali.
Na środku niej stało dwóch mężczyzn- George oraz drugi, którego Lily nie znała. Miał ciemną karnację, był łysy i miał na sobie ciemną szatę. Lily zadrżała kiedy spojrzał na nią oczami bez źrenic.
- Lily, to jest Brace McBowell- George wskazał dłonią na mężczyznę. Poczuła jak jej serce boleśnie bije o klatkę piersiową, a oddech ugrzązł w gardle.
- Czysta Brook- głos Brace'a rozniósł się echem po sali.
Hej wszystkim!
Tak więc witam Was wszystkich Rozdziałem 9 ! Szczerze powiedziawszy, jestem z niego bardzo zadowolona, pojawił się Andy i Brace! Czyli że akcja już się zaczyna kręcić :)
To taki mój prezent, ogółem rozdział jest bardzo długi, jest dużo...hmm...nie chcę tu znowu powtarzać słowa "akcja" no ale na pewno się nie nudziliście czytając 9 :)
Niestety, przykro mi, ale filmiku nie mogę nagrać. Od kilku dni źle się czuję, w środę zasłabłam w szkole, mam teraz zbyt dużo badań no i nie mam po prostu siły, w dodatku jestem teraz biała jak kreda, więc nie sądzę że chcielibyście mnie widzieć ;) Dlatego odpowiem na pytania tutaj.
A i przy okazji; rozpoczęły mi się ferie dlatego będę miała teraz więcej czasu dla Was!
Pytania i odpowiedzi
Pytanie nr1.
Czy Lily i Harry będą razem?
To chyba jest oczywiste, jak w każdym FanFiction ;) Jednak nie chciałabym aby to był blog o słodkiej, różowej miłości.
Pytanie nr2
Czego w sobie nie lubisz?
Najbardziej? Tego, że zdecydowanie zbyt szybko przywiązuję się do ludzi.
Pytanie nr3
Jakie są twoje cechy charakteru?
Jestem osobą dość "towarzyską" i nie cierpię nudy :)
Pytanie nr4
Jaki jest twój najlepszy idol?
Michael Jackson
Pytanie nr5
Jakie jest Twoje motto?
"Jeśli chcesz naprawić świat, najpierw musisz przyjrzeć się sobie i
zmienić się. Zacznij od tego gościa, którego widzisz w lustrze – czyli
od siebie!"- Michael Jackson
Pytanie nr6
Zaśpiewaj coś
All i wanna say is that they don't really care about us
Pytanie nr7
Do ilu rozdziałów planujesz pisać bloga i ile będzie części?
Planuję napisać ok. 60-70 rozdziałów i może 2 części bądź 3 zobaczymy jak to będzie ;)
Pytanie nr8
Będzie więcej Anli czy Lirry moments?
Świetne połączenie! Anli! Andy+Lily=Anli haha <3 Kocham Cię za to!
Ciężko mi na to odpowiedzieć, zazwyczaj kiedy zaczynam pisać to tak jakoś samo z siebie wychodzi, nigdy niczego nie planuję ;)
Pytanie nr9
Masz internetową przyjaciółkę?
Pozdrawiam serdecznie Natalkę, Alę i Wiktorię!
Pytanie nr10
Byłaś kiedyś w szpitalu?
Niestety
Pytanie nr11
Jakie są Twoje 3 ulubione piosenki?
"Heart by Heart", "They Don't Care About Us" i "Strong"
Pytanie nr12
Do jakich fandomów należysz? (prócz Directioner)
Lovatic
Pytanie nr13
jaki masz telefon?
iPhone
Więc to by było na tyle! Mam ogromną nadzieję że rozdział się Wam podoba, bo naprawdę się nad nim napracowałam :) Cieszmy się, że wena mnie nie opuszcza haha :D
Za wszystkie błędy przepraszam, ale rozdział wstawiam bez ich poprawiania!
Kocham Was
Do napisania!
Julia xx
PRZECZYTAŁEŚ? ZOSTAW PO SOBIE KOMENTARZ ;)
PRZECZYTAŁEŚ? ZOSTAW PO SOBIE KOMENTARZ ;)