czwartek, 26 grudnia 2013

Rozdział 3

Czy nie jest tak, że jeżeli staramy się za wszelką cenę aby było dobrze, z jakiś niewyjaśnionych przyczyn jest jeszcze gorzej? Czy nie jest tak, że jeżeli chcemy udawać że jest "okay" w rzeczywistości jeszcze bardziej oddalamy się od ludzi? Zawsze każdego odpychałam osoby które chciały mi pomóc, ponieważ bałam się istot ludzkich i sama się brzydziłam, że należę do tak zakłamanej rasy. Teraz sobie pomyślicie, że sobie na to zasłużyłam. Nie znając prawdy, ludzie wyciągają wnioski z byle czego, chcąc Cię najzwyczajniej w świecie zniszczyć. Jeżeli nie będziesz walczyć, staniesz się najsłabszym ogniwem, jednak będziesz wzmocniona psychicznie. Staniesz się odporna na ból.
  Zapewne zapytacie się,skąd ona to wszystko wie. Moja osoba,moja dusza stała się jedną wielką tarczą, odporną na ból i cierpienie. Jednak w pewnym momencie nawet tarcza nie pomoże- przestaję walczyć, poddaję się. Każde jedno odejście,każda obelga trafiają prosto w moje serce...
  Jasne światło wpadające do pomieszczenia w którym się znajdowała, niemiłosiernie raziła mnie w oczy. Mrucząc coś pod nosem przekręciłam się na drugi bok i wsadziłam głowę w poduszkę,chroniąc się przed uciążliwymi promieniami. Byłam szczelnie opatulona jakimś kocem a moje ciało wylegiwało się na niesamowicie wygodnym łóżku.
  Nagle fala wczorajszych wspomnień uderzyła we mnie z nagłą, potężną siłą. Dłonie nieznajomego pod moją koszulką, pojawienie się Harry'ego, powrót...
Natychmiastowo otworzyłam oczy. Z początku widziałam jedynie rozmazane kontury, jednak mój wzrok po chwili wrócił do normy. Zdezorientowana podniosłam się do pozycji siedzącej i rozejrzałam po pokoju.
Ściany miały kolor bladego błękitu. Na przeciwległej ścianie wisiały obrazy, oraz komoda i szafa. Po prawej stronie były drzwi a całą lewą ścianę zajmowało okno. Było tu całkiem ładnie.
  ostrożnie zsunęłam się z łóżka chroniąc się przed niekontrolowanymi zawrotami głowy. po cichu, na na palcach, ruszyłam w kierunku drzwi. Ostrożnie nacisnęłam klamkę i je uchyliłam. Z jakiegoś pokoju usłyszałam niski głos Harry'ego.
- Nie, nie udało się. Do jasnej cholery, ona jest jakaś szalona- mówił zdenerwowany i dało się usłyszeć kroki. Chodził zdenerwowany po pokoju.- Słuchaj, nie wiem kiedy, ale mi się uda. Wiem, że wczoraj zawaliłem sprawę.
Przerwał i wsłuchiwał się w to, co mówi jego rozmówca
- Obiecuję, że to się nie powtórzy. I z tego co wiem, ma na imię Lily- zamarłam, kiedy usłyszałam swoje imię. A więc oni rozmawiali o mnie. Więc to wszystko było zaplanowane? Aby on mógł mnie uprowadzić? Ale gdyby tak było, nie potraktował by mnie wczoraj tak ostrożnie kiedy dotarliśmy do domu. Nie wiem co to za chora gra.
  Kiedy usłyszałam jak otwiera drzwi, szybko odwróciłam się na pięcie i wskoczyłam pod kołdrę. Głowę wbiłam w poduszkę i naciągnęłam na nią koc, udając że śpię. Wiem, że było to z mojej strony dziecinne, ale nie chciałam wiedzieć co by mnie czekało gdyby wiedział, że podsłuchiwałam jego rozmowę.
  Kroki zbliżały się do mojego pokoju i usłyszałam odgłos otwieranych drzwi. Postanowiłam zagrać swoją rolę i niby że się obudziłam, przekręciłam się na plecy i ziewnęłam. Oczy przetarłam dłońmi i spojrzałam na chłopaka, który stał naprzeciwko mnie. Spotkałam parę zielonych tęczówek, wpatrujących się intensywnie we mnie. Usta miał zaciśnięte w wąską linię, a ręce założone na piersi. Wyglądał jakby się nad czymś zastanawiał.
  Ostrożnie podniosłam się na jednym łokciu.
- Dzień dobry- przywitał się zwyczajnie.
Nie wiedziałam co wydarzyło się wczoraj wieczorem, więc postanowiłam się dowiedzieć.
- Co to było? Wczoraj, wieczorem. Nagle wszystko stało się takie zamazane a później miałam uczucie że spadam. A dziś? Dziś budzę się w jakimś łóżku- powiedziałam zdenerwowana, podnosząc się do pozycji siedzącej.
  Brunet miał na sobie czarne spodnie i białą koszulę, której dwa górne guziki prowokacyjnie zostawił odpięte.
- Byłaś ... bardzo zmęczona. A teraz wstawaj, czekam na Ciebie na dole- mówiąc to, wyszedł z pokoju.
Przeczesałam pomieszczenie w poszukiwaniu swoich wczorajszych ciuchów. Znalazłam je, leżały na fotelu który znajdował się pod oknem. Ześlizgnęłam się z łóżka i podeszłam do owego fotela. Biorąc ciuchy do ręki wyjrzałam przez okno. Widok za nim nie należał do typowego rodzinnego ogrodu. Widać było, że Harry ma dużo kasy i nie oszczędza sobie luksusów. Duży basen, pełno kwiatów, taras, grill oraz jakieś leżaki, stoły i parasole.
  Szybko przebrałam się w swoje ciuchy i wyszłam z pokoju. Idąc korytarzem skręciłam w prawo i zeszłam ostrożnie ze schodów.
  Znalazłam się w kuchni. Chłopak siedział przy stole, bawiąc się telefonem jednak gdy mnie usłyszał podniósł gwałtownie głowę do góry.
- Chcę wracać do domu- oznajmiłam.
Na moje żądanie zaśmiał się tylko. Wstał od stołu i podszedł do mnie. Stanął naprzeciwko mojej osoby i prychnął, po czym syknął w moją stronę:
- Obawiam się że to niemożliwe. Niestety, pewne okoliczności nie pozwalają mi Cię puścić swobodnie do domu.
Nie wiedziałam co mam myśleć. Czy ten facet mnie porwał? Dlaczego nie może puścić mnie do domu?

Harry
 Andy, musiał wszystko zniszczyć. To nie moja wina że nie mogłem tej małej pójść swobodnie do domu. Byłem na rozkazy Charliego, nie miałem wpływu na to,  jakie podejmuje decyzje. Był moim szefem a ja tylko wykonywałem prace jakie mi polecał.
Ta jednak była ważniejsza.
Otóż miałem się spotkać z Andym aby odebrać towar. Idiota nachlał się w jakimś klubie i ja jak głupi latałem po całym Londynie aby go znaleźć. Otóż znalazłem go, jak chciał się zabawić z Lily. Nie moja wina że jestem nerwowy. Po prostu musiałem mu coś uświadomić. Jako że Charlie się dowiedział że ta cała Lily jest w moim domu, nie pozwolił mi jej puścić więc zmuszony byłem ją przetrzymywać.Gdyby przez przypadek odkryła biznes Charliego, jak nic straciłbym pracę.
Telefon w mojej kieszeni zaczął wibrować. Wyciągnąłem go i zerknąłem na wyświetlacz. Czekała na mnie wiadomość od Vanessy. Chciała przyjść, cóż, nie miałem nic przeciwko temu.
- Słuchaj, teraz grzecznie pójdziesz na górę do pokoju i nie będziesz wychodziła, dopóki Cię nie zawołam, jasne?- warknąłem. Nie zamierzałem być dla niej miły.pokrzyżowała moje plany.
Wyśmiała mnie.
- Ha, jeszcze czego- splunęła w moją stronę.- Nie jesteś moją matką aby mi rozkazywać. I w tej chwili chcę wracać do domu, w dupie mam te okoliczności!- wykrzyknęła.
Starałem się mieć nerwy na wodzy, jednak przy niej to było zupełnie niemożliwe.
- Słuchaj, jesteś w MOIM domu, więc ja tu decyduję rozumiesz?
Usłyszałem tylko jak nabiera głośno powietrza i po chwili poczułem potężny cios w policzek. Aż mnie odrzuciło na drugą stronę. Ona mnie spoliczkowała.
  Zareagowałem błyskawicznie. Nikt bezkarnie nie będzie mnie policzkował, zwłaszcza dziewczyna. Z oczami błyszczącymi z furii chwyciłem ją za nadgarstki i przycisnąłem do ściany. Jęknęła z bólu.
- Słuchaj. Nikt, rozumiesz NIKT nie będzie mnie policzkował. Nie masz do tego prawa. Uwierz mi, gdybym mógł to najchętniej sam bym Cię gdzieś wywiózł. Nigdy nie spotkałem tak denerwującej osoby jak ty- wysyczałem jej do ucha. Wydawała się taka krucha pod moim ciężarem, a jej ciało dygotało ze strachu.- A teraz grzecznie pójdź na górę- odsunąłem się od niej.

Lily
  Syknęłam z bólu, rozmasowując piekące nadgarstki. Oddech miałam wyraźnie przyspieszony, ciało dygotało ze strachu. Spojrzałam z przerażeniem w oczach na Harry'ego, ten tylko uśmiechał się z wyższością. Miałam znowu ochotę go spoliczkować, jednak się powstrzymałam, nie chcąc pogarszać swojej sytuacji. Sama nie wiem co się ze mną działo- zawsze byłam spokojną dziewczyną, nigdy nie chcącą nikogo zabić czy nawet uderzyć. Jednak widok loczka działał na mnie jak płachta na byka.
Odwróciłam się tylko na pięcie i ruszyłam w głąb domu. Gdzieś tu musiały być drzwi, dzięki którym mogłabym się wydostać, albo chociażby otworzyć jedno z okien. Na palcach przeszłam przez cały dom, ostrożnie naciskając klamki wszystkich drzwi. Na nic. Wszystkie były zamknięte na klucz.
Doszłam do ostatnich drzwi na parterze. Podeszłam do nich i nacisnęłam klamkę, kiedy w tym samym momencie ktoś zadzwonił dzwonkiem. Odgłos rozniósł się po całym domu obwieszczając przybycie gościa. Nie wiem co mnie pokusiło, ale pociągnęłam drzwi w swoją stronę, i ku mojemu zaskoczeniu, otworzyły się, a w nich stała jakaś dziewczyna. Spojrzałam na nią zaskoczona. Wysoka, blondynka, duże błyszczące oczy, idealne malinowe usta. Perfekcyjna.
- Van..-usłyszałam za sobą głos Harry'ego. Odwróciłam się, przerażona, ale on tylko wpatrywał się we mnie z furią zły, że nie wykonałam jego polecenia i że chciałam się wymknąć. Cofnęłam się w bok, ruszając plecami w stronę schodów. Usłyszałam tylko jak chłopak mówi coś do dziewczyny i po chwili sunął w moją stronę, z uśmiechem na twarzy. Obróciłam się szybko na pięcie i biegiem rzuciłam się w stronę schodów.
Wbiegłam po nich, biorąc po dwa stopnie na raz. Ruszyłam w stronę łazienki, jednak zahaczyłam nogą o dywan, runęłam na podłogę. Podniosłam się i spojrzałam w górę. Nade mną stał Harry.

_________________________________________________________________________________
Hi!
Z wielką przyjemnością mam zaszczyt przedstawić Wam " Rozdział 3 " ! Pisałam go jakoś...5 miesięcy? Ha. Jeszcze raz bardzo Was przepraszam.
Mam nadzieję że rozdział Wam się podoba. Wprowadziłam trochę akcji, chcąc zaciekawić Was do dalszego śledzenia losu Lily. Bardzo się cieszę że wróciłam do pisania tego bloga, bo naprawdę dobrze się tu czuję. I wiem, że mam najlepsze grono czytelników ;)
Rozdział 4 ... nie mogę Wam powiedzieć kiedy się pojawi. Chcę Wam zrobić niespodziankę i dodać go z zaskoczenia :)
Do napisania!
Julia ♥