Rodzina...
Zastanawialiście się kiedyś może nad definicją tego słowa? Taką głębszą, która wymaga mocniejszego zastanowienia się, zajrzenia na same dno swojego serca? Dla mnie rodzina jest czymś najszlachetniejszym, jest darem od Boga który obdarzył nim wszystkich ludzi. Potrzeba drugiej osoby, osoby która zawsze Cię wysłucha, pocieszy, będzie z Tobą w każdym momencie Twojego życia oraz nie opuści Cię i zaakceptuje Twój charakter, osobowość, całego Ciebie. Dlatego szanujmy i kochajmy osoby które nas otaczają, bo tak naprawdę to Oni będą z Tobą kiedy cały świat odwróci się do Ciebie plecami, da porządnego kopa w tyłek. To Oni będą Twoją podporą, dlatego uszanuj to że są zawsze przy Tobie.
Nie wiem jak to jest, a się wypowiadam...
Kiedy jasne promienie słoneczne zaczęły padać wprost na moją twarz przez duże okno znajdujące się w moim pokoju, z niezadowoleniem jęknęłam i nakryłam mocniej kołdrę na głowę, chowając się przed uciążliwym słońcem. Dziś odczuwałam wszystkie skutki wydarzeń z ostatnich dni, każdy skrawek mojego ciała przeszywał ostry ból, miałam wrażenie że głowa mi za moment wybuchnie a powieki wydawały się jeszcze cięższe, jakby były z ołowiu.
Rozległo się pukanie do drzwi, na tyle głośne że z pewnością Harry się obudził.
Nie mam zielonego pojęcia jak to wszystko przyjął, skoro ja sama miałam problem z przyjęciem tych wszystkich wiadomości do siebie. Wydawał się być zagubiony, jak małe dziecko które słucha o czym rozmawiają dorośli, mając zaledwie 5 lat. Ja sama się tak czułam, w moim życiu panował teraz jeden wielki bałagan którego zapewne nigdy się nie pozbędę. Cały świat przybrał inną scenografię, ukazując wszystkie swoje najskrytsze tajemnice, niewidoczne dla zwykłych ludzi.
Kolejne pukanie do drzwi zmusiło mnie do wyduszenia z siebie, pełnego zmęczenia, proszę.
Drzwi się otworzyły a ja wyjrzałam spod kołdry. Stała w nich Alice, miała na sobie długą, przewiewną czarną suknię wykonaną z czarnego materiału, na ramiączkach. Na szyi miała srebrny łańcuszek pasujący do bransoletki znajdującej się na lewym nadgarstku. Długie, czekoladowe włosy miała spięte w koka na czubku głowy, sprawiała teraz wrażenie 18 latki.
- Wstawać, kochani- klasnęła w dłonie a na jej twarzy zagościł szeroki uśmiech.- George chce Was widzieć za godzinę na stołówce, trzeba omówić kilka spraw- wyjaśniła. Podniosłam się na łokciu i spojrzałam na nią zmęczonym wzrokiem. Kątem oka zauważyłam że i Harry skończył się wylegiwać.
- Alice, jest dopiero...- zaczęłam, chcąc sprawdzić godzinę na zegarze, jednak ona była szybsza.
- Jest równa 10. No już, wstawać, czekamy na Was wszyscy- mówiąc to, odwróciła się a jej suknia zafurkotała w powietrzu. Kiedy drzwi się zamknęły opadłam znowu na łóżko.
- Nic mi się nie chce- jęknęłam, zakrywając twarz dłońmi.
- Zbieraj się, bo się spóźnimy- spojrzałam na Harry'ego ze zmarszczonymi brwiami, kiedy uśmiechnął się lekko, wstając z łóżka.
***
Znowu szliśmy tym samym korytarzem co wczoraj, tylko że dziś nie na zebranie, tylko na normalne, zwykłe śniadanie. Alice nam wytłumaczyła jak trafić na stołówkę, więc obyło się bez jakichkolwiek zabłądzeń.
Siedzieliśmy wszyscy w dużej sali, gdzie były poustawiane stoły z 4 krzesełkami. Ja siedziałam wraz z Harrym który wziął zwykłe płatki na mleku, Alice oraz Georgem. Kiedy chwyciłam z tacy zielone jabłko, zaczerwieniłam się od natłoku nachalnych spojrzeń. Schyliłam głowę szukając ucieczki, zasłaniając całą twarz włosami. Czułam się jak jakiś eksponat w muzeum, tylko że zazwyczaj na takich wycieczkach większość ludzi idzie wtedy do baru, bo mało kto je ogląda. Tu było wręcz przeciwnie.
- Czy oni muszą się tak patrzeć?- jęknęłam cicho, chcąc zachować dyskrecję. Ugryzłam soczyste jabłko.
- Lily, oni są po prostu zachwyceni- odezwał się George, usprawiedliwiając ich.- Musisz się z tym pogodzić.
- Kiedy mogę zacząć szkolenie?- spojrzałam na niego. Chciałam je jak najszybciej skończyć i odnaleźć mamę. Oraz brata.
Teraz zaczęłam się głębiej zastanawiać dlaczego jestem utrzymana w przekonaniu, że mam brata a nie siostrę. Dlaczego zawsze myślę że to chłopiec, a nie dziewczynka. Przecież w księdze nie było nic napisane, nic co wskazywałoby na to, jakiej płci jest dziecko. Może to dlatego, że w moim śnie dzieckiem które płakało był chłopiec. Teraz wiem, dlaczego jego rysy twarzy były tak znajome, ponieważ przypominał mnie i mamę. To dlatego nazwał mnie siostrzyczką.
Automatycznie na wspomnienie o chłopcu w moich oczach pojawiły się łzy, a ciało i serce znowu ogarnęło poczucie strachu i pustki. Zamrugałam szybko, nie chcąc by ktoś zauważył w jakim stanie się teraz znajduję.
- Najpierw muszę przedstawić Cię Brace, to on zadecyduje kiedy będziesz gotowa.
- Brace? Kto to?- Harry odezwał się chyba po raz pierwszy od chwili kiedy znaleźliśmy się na sali. Był od kilku dni jakiś inny. Wyjął mi to pytanie z ust, spojrzałam na niego wdzięcznym wzrokiem. Wpatrywał się w skupieniu w Georga.
- Brace, jest to Wojownik Cieni, który przygotowuje uczniów do walk- wyjaśnił.
- Tylko że to on decyduje, kiedy dany Wojownik może zacząć szkolenie. Za pomocą Trenslave może ocenić, czy ktoś jest gotowy czy wręcz przeciwnie- wtrąciła Alice, odstawiając kubek z herbatą na bok.
- Trenslave?- uniosłam brwi.- Czy to w rodzaju jakiejś kuli czy czegoś takiego?
- To jest coś w rodzaju przewidywania przyszłości- uśmiechnęła się. Było mi głupio że palnęłam taką głupotę.- Nie wiesz nawet kiedy Cię sprawdzi, ma swoje sztuczki które chowa przed całym światem. Myślę, że niedługo powinniście do niego iść.
- Alice- zaczął Harry. Chyba pierwszy raz się do niej zwrócił. Spojrzała na niego ciepło, uśmiechając się lekko.- Czy ja również, wiesz...- zaciął się.- Jestem zwykłym Mortalem.
Szybko pojął o co chodzi. Ja natomiast nadal miałam przed oczami obraz matki, dzielnej, gotowej bronić Swojego Świata, czyli Lux Mundi. Westchnęłam cicho i pokręciłam głową.
- Co?- chłopak zmarszczył brwi widząc moją minę.
- Każdy Wojownik Cieni jest Mortalem- zaśmiał się George, a jego donośny śmiech rozniósł się po sali. O mało co nie przewrócił kubka z czarną kawą którą wziął z barku.
- Wiesz o co mi chodzi.
- W każdym razie domyślam się. Otóż nie, Harry. Jeżeli zdasz u Brace'a, to możesz zacząć szkolenie, tak jak każdy Wojownik. Jednak istnieje prawdopodobieństwo że nie zdasz, a szansa jest niestety duża.
Widziałam niezadowolenie na jego twarzy. Może to dziwne z mojej strony, ale wolałabym żeby tak się właśnie stało. Nie chciałam narażać go na niebezpieczeństwo.
- Alice- zaczął Harry. Chyba pierwszy raz się do niej zwrócił. Spojrzała na niego ciepło, uśmiechając się lekko.- Czy ja również, wiesz...- zaciął się.- Jestem zwykłym Mortalem.
Szybko pojął o co chodzi. Ja natomiast nadal miałam przed oczami obraz matki, dzielnej, gotowej bronić Swojego Świata, czyli Lux Mundi. Westchnęłam cicho i pokręciłam głową.
- Co?- chłopak zmarszczył brwi widząc moją minę.
- Każdy Wojownik Cieni jest Mortalem- zaśmiał się George, a jego donośny śmiech rozniósł się po sali. O mało co nie przewrócił kubka z czarną kawą którą wziął z barku.
- Wiesz o co mi chodzi.
- W każdym razie domyślam się. Otóż nie, Harry. Jeżeli zdasz u Brace'a, to możesz zacząć szkolenie, tak jak każdy Wojownik. Jednak istnieje prawdopodobieństwo że nie zdasz, a szansa jest niestety duża.
Widziałam niezadowolenie na jego twarzy. Może to dziwne z mojej strony, ale wolałabym żeby tak się właśnie stało. Nie chciałam narażać go na niebezpieczeństwo.
***
Siedziałam na swoim łóżku, wpatrując się w krajobraz za oknem. Widziałam duże, zielone drzewa, krzewy oraz mnóstwo kwiatów w najróżniejszych kolorach tęczy. Było tu bardzo ładnie, idealne miejsce żeby pomyśleć, zastanowić się nad tym dokąd zmierzamy i jaki kierunek w życiu chcemy przyjąć. Spojrzałam na błękitne niebo po którym leniwie sunęły się mleczne obłoczki, niektóre przypominające różne kształty. Klucz ptaków pojawił się na horyzoncie jak orszak gotowy do walki. Słońce wisiało wysoko na niebie a cały świat był skąpany w blasku południowego słońca.
Pukanie do drzwi rozniosło się po całym pokoju przerywając moją chwilę samotności.
- Proszę- powiedziałam, siadając na łóżku. Skrzypienie drzwi nie należało do najprzyjemniejszych dźwięków, a w nich ukazał się Harry, cały ubrany na czarno.
- Masz może ochotę na spacer?- uśmiechnął się arogancko, opierając się swobodnie o framugę. Od kilku dni nie wychodziłam poza Dom Wojowników, a tutejsze krajobrazy prezentowały się bardzo zachęcająco, ukazując najróżniejsze rodzaje kwiatów, drzew oraz wszelkiej innej roślinności.
- Chętnie- mówiąc to, wstałam z łóżka poprawiając swoją bluzkę. Z krzesła chwyciłam skórzaną kurtkę i szybko ją na siebie założyłam.- Idziemy?- zwróciłam sie do chłopaka, zawiązując gumkę na włosach. Chłopak pokiwał tylko głową, przyglądając się moim poczynaniom.
- To chodź- kiedy byłam gotowa, opuściliśmy pokój, zamykając z lekkim trzaskiem drzwi.
Szliśmy holem a nasze kroki odbijały się echem od marmurowej posadzki. Przechodziliśmy właśnie obok dużych okien, tak jak w kościołach z epoki gotyku czy renesansu. Obwieszone były czerwonymi kwiatami które wyglądem przypominały maki. Oczarowanym wzrokiem chłonęłam krajobraz roztaczający się poza oknami. Wysokie góry z daleka prezentowały się niczym piramidy w Egipcie, ustrojone na zielono z kolorowymi kwiatami. Długi, mieniący się strumyk wił się niczym srebrna wstęga pomiędzy górami.
- Ładnie tu- powiedział beznamiętnie Harry, podchodząc do okien. Oparł się o nie, mrużąc oczy w słońcu.
Dołączyłam do niego, przyglądając się dokładniej owym kwiatom które wisiały nade mną. Przez krótką chwilę wydawało mi się że coś przemknęło pomiędzy płatkami, lśniąc się na złoto. Zmarszczyłam brwi i stanęłam na palcach, chcąc się dokładniej im przyjrzeć, kiedy nagle coś małego uderzyło w mój nos. Odskoczyłam zaskoczona do tyłu, machając ręką.
Usłyszałam tylko śmiech Harry'ego, który rozniósł się zapewne po całym Domie Wojowników. Rozejrzałam się zdezorientowana, chcąc znaleźć to co we mnie uderzyło.
- Nie śmiej się- mruknęłam, wywracając oczami. W odpowiedzi utrzymałam kolejną dawkę cichego śmiechu.
Nagle przede mną wystrzeliło coś drobnego, coś małego, mieniącego się złotym blaskiem. Z zaskoczeniem odkryłam że owe coś ma delikatne skrzydełka z tylu tułowiu, oraz długie, gęste, złote włosy. Wróżka?
Do moich uszu dobiegł cichy, melodyjny śpiew, nigdy w życiu nie słyszałam czegoś równie pięknego, tak delikatnego i wzruszającego. Z oczarowaniem przyglądałam się małej postaci, która lewitowała w powietrzu, otoczona złotą poświatą. Chciałam wyciągnąć dłoń i ją dotknąć, jednak zniknęła tak szybko jak się pojawiła. Westchnęłam rozczarowana kiedy przed moimi oczami nic już nie lśniło.
- Widziałeś?- szepnęłam zachwycona, odwracając się w stronę Harry'ego. Również był zaskoczony tym co przed chwilą zobaczył.
- Czyli że te wróżki i inne magiczne stworzonka istnieją? Wcale bym się nie zdziwił jakby po korytarzu latał jakiś skrzat- prychnął rozbawiony. Podszedł do mnie wolnym krokiem.
- Ja też- uśmiechnęłam się, kiedy ruszyliśmy dalej.
Wyszliśmy z budynku. Cały świat był skąpany w świetle słońca, jednak nie było zbyt ciepło. Kiedy szliśmy alejką w stronę ogrodu żadne z nas się nie odzywało. Ja pochłaniałam wzrokiem każdy szczegół krajobrazu który nas otaczał.
Alejka ciągnęła się w nieskończoność. Piaskowa droga prowadziła przez gąszcz najróżniejszych drzew oraz najciekawszych rodzajów kwiatów. Przez gałęzie przebijały się resztkami sił promienie, tworząc niezwykle magiczny klimat. W końcu musiałam powiedzieć coś Harry'emu.
- Harry...-zaczęłam, jednak odebrało mi mowę kiedy stanęliśmy przed dużą altaną.
Była wykonana ze złota, które mieniło się bajecznie wśród szmaragdowej zieleni. Drobinki kurzu unosiły się w powietrzu a śpiew ptaków roznosił się po całym lesie. Całe miejsce wyglądało jak wyjęte z bajki dla małych dzieci.
Niechętnie odwróciłam wzrok od altany aby zobaczyć reakcję Harry'ego. Z satysfakcją dostrzegłam że na nim również wywarła niemałe wrażenie. Skierował wzrok w moją stronę oblizując nerwowo usta.
- Podoba Ci się?- szepnął, jakby bał się że gdy wypowie słowa głośniej, wszystko pryśnie jak bańka mydlana. Takie same pytanie zadał mi wtedy, kiedy po raz pierwszy przywiózł mnie do swojego domu.
Harry
Myślałem, że zawsze będę żył po swojemu, według swoich własnych zasad, a każdemu kto będzie chciał je zmienić, dam w pysk. Jednak teraz byłem po prostu zbyt zagubiony, by odnaleźć swoje prawdziwe "ja". Chciałem jedynie aby wszystko się skończyło, i aby Lily odnalazła swoją mamę oraz rodzeństwo. A ja jej w tym pomogę.
- Bardzo- uśmiechnęła się delikatnie, odpowiadając na moje pytanie. Wolnym krokiem ruszyłem w stronę altany, przedzierając się przez gałęzie. Za sobą słyszałem kroki Lily oraz jej ciche przekleństwa kiedy potykała się o nierówności. Kiedy doszliśmy do niej, ostrożnie wszedłem do środka, niepewny czy za moment wszystko runie, lub czy to nie tylko nasze złudzenie. Jednak nie, wszystko było prawdziwe.
Usiadłem na jednej z małej ławek ustawionej wzdłuż zaokrąglonej ściany. Westchnąłem cicho, zmęczony dość długim spacerem. Spojrzałem na Lily, która usiadła obok mnie chłonąc uważnie wszystko co otaczało ją dookoła.
- Niesamowicie- powiedziała oczarowana.
- Chciałaś coś mi powiedzieć- uśmiechnąłem się, przypominając sobie że zaczęła coś mówić kiedy stanęliśmy przed altaną.
Spojrzała na mnie niepewnie, bawiąc się nerwowo palcami u rąk.
- Nie chcę żebyś szedł ze mną do Brace'a- wypuściła powietrze z płuc,
- Dlaczego?- burknąłem. Jeżeli myślała że odmówię udziału w szkoleniu i odnalezieniu jej rodziny, to się grubo myliła.
- Bo nie chcę narażać Cię na niebezpieczeństwo- jęknęła. Na jej słowa zaśmiałem się tylko.
- Nic mi nie będzie, Lily. Ale musisz się liczyć z tym, że nieważne czy chcesz czy nie, pójdę do niego i jeżeli uda mi się, to przystąpię do szkolenia. Chcę Ci pomóc, rozumiesz?
- Nie możesz mi pomagać narażając swoje życie na walkę z demonami!- wyrzuciła zdesperowana ręce w górę, patrząc na mnie z niedowierzeniem.
- Przestań- wywróciłem oczami.- Przynajmniej teraz się coś dzieje, odrobina rozrywki dobrze mi zrobi.
- Nazywasz rozrywką wyprawę do Świata Cieni aby uwolnić moją matkę? Nie wspomnę o tym, że muszę znaleźć miecz, a nie mam zielonego pojęcia gdzie mam go szukać. To tak jakby szukać igły w stogu siana, niemożliwe.
- Tak, to właśnie nazywam rozrywką- droczyłem się z nią. Denerwowanie jej sprawiało mi wielką przyjemność, tak jak denerwowanie młodszej siostry.
- Jesteś niemożliwy.
Kiedy spojrzała na mnie, w jej oczach dostrzegłem coś...innego. Lęk? Ale przed czym? Chyba raczej nie o to, że coś mi się może stać.
Niebo zaczęło powoli zmieniać swoją barwę z błękitnej na różowo-pomarańczową. Na liściach drzew i na trawie zaczęły się powoli osadzać kropelki rosy, a powietrze stało się bardzo wilgotne. W oddali na różowej powłoce widać było już księżyc.
- Wracajmy- powiedziałem cicho, wstając. Podałem rękę Lily, dziewczyna uśmiechnęła się wdzięcznie i ją delikatnie chwyciła. Wstała przy mojej pomocy i ruszyliśmy w kierunku Domu Wojowników.
- Harry...-zaczęłam, jednak odebrało mi mowę kiedy stanęliśmy przed dużą altaną.
Była wykonana ze złota, które mieniło się bajecznie wśród szmaragdowej zieleni. Drobinki kurzu unosiły się w powietrzu a śpiew ptaków roznosił się po całym lesie. Całe miejsce wyglądało jak wyjęte z bajki dla małych dzieci.
Niechętnie odwróciłam wzrok od altany aby zobaczyć reakcję Harry'ego. Z satysfakcją dostrzegłam że na nim również wywarła niemałe wrażenie. Skierował wzrok w moją stronę oblizując nerwowo usta.
- Podoba Ci się?- szepnął, jakby bał się że gdy wypowie słowa głośniej, wszystko pryśnie jak bańka mydlana. Takie same pytanie zadał mi wtedy, kiedy po raz pierwszy przywiózł mnie do swojego domu.
Harry
Myślałem, że zawsze będę żył po swojemu, według swoich własnych zasad, a każdemu kto będzie chciał je zmienić, dam w pysk. Jednak teraz byłem po prostu zbyt zagubiony, by odnaleźć swoje prawdziwe "ja". Chciałem jedynie aby wszystko się skończyło, i aby Lily odnalazła swoją mamę oraz rodzeństwo. A ja jej w tym pomogę.
- Bardzo- uśmiechnęła się delikatnie, odpowiadając na moje pytanie. Wolnym krokiem ruszyłem w stronę altany, przedzierając się przez gałęzie. Za sobą słyszałem kroki Lily oraz jej ciche przekleństwa kiedy potykała się o nierówności. Kiedy doszliśmy do niej, ostrożnie wszedłem do środka, niepewny czy za moment wszystko runie, lub czy to nie tylko nasze złudzenie. Jednak nie, wszystko było prawdziwe.
Usiadłem na jednej z małej ławek ustawionej wzdłuż zaokrąglonej ściany. Westchnąłem cicho, zmęczony dość długim spacerem. Spojrzałem na Lily, która usiadła obok mnie chłonąc uważnie wszystko co otaczało ją dookoła.
- Niesamowicie- powiedziała oczarowana.
- Chciałaś coś mi powiedzieć- uśmiechnąłem się, przypominając sobie że zaczęła coś mówić kiedy stanęliśmy przed altaną.
Spojrzała na mnie niepewnie, bawiąc się nerwowo palcami u rąk.
- Nie chcę żebyś szedł ze mną do Brace'a- wypuściła powietrze z płuc,
- Dlaczego?- burknąłem. Jeżeli myślała że odmówię udziału w szkoleniu i odnalezieniu jej rodziny, to się grubo myliła.
- Bo nie chcę narażać Cię na niebezpieczeństwo- jęknęła. Na jej słowa zaśmiałem się tylko.
- Nic mi nie będzie, Lily. Ale musisz się liczyć z tym, że nieważne czy chcesz czy nie, pójdę do niego i jeżeli uda mi się, to przystąpię do szkolenia. Chcę Ci pomóc, rozumiesz?
- Nie możesz mi pomagać narażając swoje życie na walkę z demonami!- wyrzuciła zdesperowana ręce w górę, patrząc na mnie z niedowierzeniem.
- Przestań- wywróciłem oczami.- Przynajmniej teraz się coś dzieje, odrobina rozrywki dobrze mi zrobi.
- Nazywasz rozrywką wyprawę do Świata Cieni aby uwolnić moją matkę? Nie wspomnę o tym, że muszę znaleźć miecz, a nie mam zielonego pojęcia gdzie mam go szukać. To tak jakby szukać igły w stogu siana, niemożliwe.
- Tak, to właśnie nazywam rozrywką- droczyłem się z nią. Denerwowanie jej sprawiało mi wielką przyjemność, tak jak denerwowanie młodszej siostry.
- Jesteś niemożliwy.
Kiedy spojrzała na mnie, w jej oczach dostrzegłem coś...innego. Lęk? Ale przed czym? Chyba raczej nie o to, że coś mi się może stać.
Niebo zaczęło powoli zmieniać swoją barwę z błękitnej na różowo-pomarańczową. Na liściach drzew i na trawie zaczęły się powoli osadzać kropelki rosy, a powietrze stało się bardzo wilgotne. W oddali na różowej powłoce widać było już księżyc.
- Wracajmy- powiedziałem cicho, wstając. Podałem rękę Lily, dziewczyna uśmiechnęła się wdzięcznie i ją delikatnie chwyciła. Wstała przy mojej pomocy i ruszyliśmy w kierunku Domu Wojowników.
***
Lily wraz z Harrym weszli do budynku aby porozmawiać z Georgem w sprawie wizyty u Brace'a. Lily nie chciała, aby Harry brał udział w walce u jej boku. Bała się, że coś mu się stanie, a nie zniosłaby wiadomości że coś się mogło mu stać z jej winy. Miała cichą nadzieję że nie zda u Wojownika i wróci do Swojego Świata. Tam przynajmniej byłby bezpieczny.
- Gdzie go możemy znaleźć?- głos Harry'ego rozniósł się echem po opustoszałym holu. Lily rozejrzała się naokoło, ale nic. Żadnej żywej duszy.
- Może jest w gabinecie- mruknęła, ruszając w dalszym kierunku. Harry szybko do niej dołączył, rozglądając się naokoło. Na ścianach wisiało pełno obrazów.
Kiedy doszli do potężnych drzwi, Lily zawahała się przez krótki moment, jednak w końcu je pchnęła. Zaskrzypiały nieprzyjemnie, obwieszczając ich przybycie. Dwójka znalazła się w ciemnym pomieszczeniu, które oświetlała jedynie paląca się świeczka na biurku. Blade światło jakie dawała oświetlało słabo postać siedzącą za nim, piszącą coś zawzięcie na kartce, piórem. Kiedy usłyszała że ktoś wszedł do gabinetu, zaprzestała pisania i spojrzała na nich zaciekawiona.
- Harry, Lily!- głos Georga rozbrzmiał w gabinecie. Dało się w nim usłyszeć ulgę oraz podekscytowanie.- Właśnie piszę do Brace'a w Waszej sprawie, przypuszczam że gdy napiszę mu, że ma wyszkolić Lily White, nie uwierzy mi dopóty dopóki Cię nie spotka.
- George, daj spokój- jęknęła dziewczyna. Nie lubiła kiedy mówił o niej tak, jakby była 8 cudem świata.
- Właśnie szliśmy do Ciebie, zapytać się kiedy możemy się z nim spotkać- wtrącił brunet, patrząc w jego stronę.- Jak widać zjawiliśmy się w porę.
- Tak. Jutro powinien dać mi odpowiedź, wtedy jak najszybciej się z Wami skontaktuję.
Nagle Lily przypomniał się Andy. Na myśl o tym, jak potraktowała chłopaka coś ścisnęło ją w żołądku. W jej głowie ciągle słyszała nutę rozczarowania w jego głosie, kiedy powiedziała mu że przez kilka najbliższych dni nie będą mogli się spotykać. Ogarnęły ją potężne wyrzuty sumienia.
- George, moglibyśmy jutro zrobić mały wypad do Londynu?- zapytała nerwowo dziewczyna, przegryzając wargę. Poczuła na sobie zaskoczony wzrok bruneta.
- Oczywiście- odpowiedział przyjaźnie starszy mężczyzna.- Jednak pod warunkiem, że pójdzie z Wami Alice. Nie chciałbym żeby przydarzyła Wam się powtórka z rozgrywki sprzed kilku dni, a taki wypad na pewno spodoba się Alice.
- Jasne, nie ma sprawy- pokiwała dziewczyna głową.- My już może będziemy szli. Dobranoc- mówiąc to pociągnęła Harry'ego w stronę drzwi. Po chwili wypadli na korytarz, a drzwi z hukiem się za nimi zatrzasnęły.
- Po co chcesz jechać do Londynu?- sapnął Harry, opierając dłonie na kolanach.
- Załatwić kilka spraw- odpowiedziała wymijająco Lily. Ruszyła w kierunku swojego pokoju.- Mam nadzieję że Brace jak najszybciej da odpowiedź. Zależy mi na czasie- zmieniła temat, kiedy dołączył do niej Harry.
- A ja mam nadzieję że uda mi się przyjąć szkolenie- w głosie chłopaka Lily wychwyciła nutę determinacji i zawziętości. Chciała mu powiedzieć że ona myśli wręcz przeciwnie ale trzymała język za zębami.
- Jesteś niemożliwy.
- Wiem.
Lily leżała już w swoim łóżku w siwych piżamach. Była już po odświeżającej kąpieli, jak wróciła do pokoju była cała mokra, w kurzu. Jak najszybciej wzięła odświeżający prysznic, a teraz leżała w łóżku, pod kołdrą. Z łazienki korzystał teraz Harry, który chwilę później z niej wyszedł.
Kropelki wody spływały po jego torsie zdradzając to że właśnie wyszedł spod prysznica. Na jej policzki wkradł się zdradziecki róż, który ujawniał jej skrępowanie. Przeniosła wzrok na swoje dłonie, chcąc uniknąć przenikliwego wzroku bruneta.
- Jak myślisz, kiedy się z nimi zobaczymy?- zapytał chłopak, wskakując pod kołdrę.
- Nie wiem. Mam nadzieję że jak najszybciej- odpowiedziała, zamykając zmęczona oczy.
Nastała chwila ciszy. Kiedy dziewczyna już powoli zapadała w sen, wyrwał ją głos Harry'ego.
- Jak myślisz, jaka jest Twoja mama?- zapytał cicho. Miał ochrypły głos.
Lily nie wiedziała co ma odpowiedzieć. Wielokrotnie wyobrażała ją sobie jako wojowniczkę, dzielną i silną. Idealną, mającą wielkie serce.
- Wyobrażam ją sobie jako moją własną definicję ideału.- na jej usta wkradł się słaby uśmiech.- Moją własną definicję piękna, wytrwałości, siły i odwagi. Z pewnością ma duszę anioła, z tego co opowiadała Alice. Nie potrafię jej sobie po prostu wyobrazić jako osobę z wadami.
- Z pewnością taka właśnie jest- przytaknął jej Harry. Ziewnął przeciągle zdradzając swoje zmęczenie.
- Idź spać- Lily powiedziała życzliwie.- Miej nadzieję że już jutro dostaniemy odpowiedź od Brace'a. Swoją drogą, ciekawa jestem jaki on jest. George o nim za wiele nie wspominał.
_______________________________________________________
Cześć miśki!
Witam Was bardzo serdecznie i na początek, wszystko co chcę powiedzieć, to; SGKEAKWHFAKJWHTLWJFHJLGHWEJLHFKLJHGEW ! Tyle komentarzy pod rozdziałem 7, to coś niesamowitego! I to mnie naprawdę zmotywowało do dalszej pracy :)
Tak jak większość z Was chciała- praktycznie cały rozdział z Lily i Harrym ! Nie wiem co mam o tym myśleć, ale szczerze? Ten rozdział pisało mi się niezwykle ciężko...nie wiem, brak weny. W dodatku, koniec I semestru a oceny fatalne.
A teraz niespodzianka:
WOJOWNICY CIENI BIORĄ UDZIAŁ W KONKURSIE NA BLOG ROKU 2013 !
Mam nadzieję że coś z tego wyjdzie, ponieważ nie wiem czy wiecie, ale moim największym marzeniem jest w przyszłości wydać książkę :) A w tym konkursie jest taka możliwość. To dla mnie ogromna szansa.
Następny rozdział powinien pojawić się za tydzień :)
Ps. Głosować na blog można od 30 stycznia! Trzymajcie za mnie kciuki, i do napisania ;)
Ps2: W komentarzach zadawajcie mi pytania na które odpowiem w specjalnym filmiku dla Was! Wtedy będziecie mogli się o mnie czegoś dowiedzieć i będzie to miła, inna i specjalna forma podziękowań :) Więc pytajcie!
Ps2: W komentarzach zadawajcie mi pytania na które odpowiem w specjalnym filmiku dla Was! Wtedy będziecie mogli się o mnie czegoś dowiedzieć i będzie to miła, inna i specjalna forma podziękowań :) Więc pytajcie!
Cąłuję, Julia xx
C Z Y T A S Z = K O M E N T U J E S Z + S Z A C U N E K D L A A U T O R A
C Z Y T A S Z = K O M E N T U J E S Z + S Z A C U N E K D L A A U T O R A
hsbfuiaweghisfhgiowoaighodsnghsopa! to jest niesamowite! Strasznie denerwuje mnie Harry, czemu on jej nie może podrywać? Byliby piękną parą,która razem chce sprostać złu. Ahh,na to właśnie czekam! <3 Nie będę się powtrzać w każdym kolejnym komentarzu, Powiem jedno: Każdy rozdział ma w sobie to 'coś',jak i każdy jest idealny! Pisz dalej! A no i pytania,,no to najważniejsze:
OdpowiedzUsuń1. Czy Lily i Harry będą razem?
2. Czego w sobie nie lubisz?
No i jak coś sobie wymyślę to jeszcze napiszę! <3
________________________________________________
Czekam z niecierpliwością na następny rozdział.
Julka <3
ajajajajajajaja, to jest zajebiście przepiękne.! Nie mogę się doczekać tych 35 kom.! No po prostu wymiatasz! <3 Kocham Cię coraz bardziej z każdym kolejnym rozdziałem.! Czekam.! Lena. ;****
OdpowiedzUsuńa pyt: jakie są twoje cechy charakteru? ;) / Lena ;*****
OdpowiedzUsuńCudny
OdpowiedzUsuńOMG OMG OMG NAJLEPSZA NAJWSPANIALSZA ♥ KOCHAM CIĘ I TWOJEGO BLG I WGL I CIESZĘ SIĘ, ŻE SIĘ ZNALAZŁYŚMY NA TYM ASKU ♥ @luvmytate
OdpowiedzUsuńNiesamowity rozdział <3333
OdpowiedzUsuńgenialny rozdział ensmdvgcbxdfcg ♥
OdpowiedzUsuńno.! i to się nazywa piękny rozdział.! Dziękuję, za to że znalazłam tego bloga.! robi mega, super wrażenie.! i komnetujemy bo chcemy przecież kolejny :D
OdpowiedzUsuńNo to pytanie:
Jaki jest twój najlepszy idol?
Karolinka :*
Ogólnie to dopiero zaczęłam czytać tego bloga i stwierdzam, że jest niewyobrażalnie ciekawy i emocjonujący! Nie mogę się doczekać następnego rozdziału! Jestem bardzo ciekawa jak dalej potoczą się ich losy! :)
OdpowiedzUsuńUsgsjdyevnskeu *.*
OdpowiedzUsuńTo jest genialne
Nieźle się narobiło z tym wszystkim
Jak odpisywałas scenę gdzie byli w tym ogrodzie naprawdę czułam sie jak małe dziecko oglądające bajkę i to było pięknie
Kocham x
Po prostu R-E-W-E-L-A-C-J-A i czysta P-E-R-F-E-K-C-J-A.
OdpowiedzUsuńPo prostu masz talent, a ta scena w altanie- rozpływałam się na kawałeczki <3
I WSZYSCY SZYBKO DO 35 KOM BO CHCEMY NOWY ROZDZIAŁ!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!
A I PYT;
- Jakie jest Twoje motto?
- Zaśpiewaj coś ;p
- Do ilu rozdziałów planujesz pisać bloga i ile będzie części?
- Będzie więcej Anli czy Lirry moments?
- Masz internetową przyjaciółkę?
- Byłaś kiedyś w szpitalu?
- Jakie są Twoje 3 ulubione piosenki?
- Do jakich fandomów należysz? (prócz Directioner)
- jaki masz telefon?
To chyba tyle :)
Całuję
dujulowmi
Nic dodać nic ująć ;*
OdpowiedzUsuńCzekam na książkę!
OdpowiedzUsuńTen blog jest po prostu lepszy od Dark'a!
<3
OdpowiedzUsuń