sobota, 1 lutego 2014

Rozdział 10 + BLOG ROKU 2013 !

 Lily
 Czas leczy rany.
Czy aby na pewno? Otóż nie. Zawsze gdzieś w naszej świadomości wiemy, że sytuacje, osoby, przeżycia były, i już nigdy nie powrócą. Oczywiście możemy z czasem już to mniej przeżywać, jednak zawsze o tym pamiętamy, i ta odrobina bólu zawsze będzie. A rany, które goiły się z czasem, otwierają się ponownie niszcząc to, co dotychczas udało Ci się zbudować.
  Jako kilkuletnia dziewczynka często zastanawiałam się, dlaczego mamusia mnie zostawiła. Jednak nikt nie odpowiedział mi na to pytanie, a ja dalej żyłam w świadomości że nikt nie zna na nie odpowiedzi. Żyłam w błędzie.
Kiedy George mi powiedział tego pamiętnego dnia, kiedy zaczęłam pochłaniać wiedzę na temat Wojowników Cieni, że moja matka żyje i że Alice, moja opiekunka i jak się później okazało- ciotka, także o tym wiedziała, zaczęłam mieć do niej żal. Żal że nie powiedziała mi że mama żyje i że istnieje Lux Mundi. Jednak naszyjnik który mi podarowała, słowa które wypowiedziała, przygotowały mnie w pewien sposób do tej chwili. Od momentu kiedy zobaczyłam coś dziwnego przez szybę mojego pokoju w Domu Dziecka, wiedziałam że jestem inna od wszystkich. Myślałam że mi się to tylko wydawało bo od tamtej pory nic podobnego nie zauważyłam.

Brace, Brace, Brace...
  Te słowa echem odbijały się w mojej głowie, kiedy stałam oko w oko z mężczyzną który patrzył na mnie oczami bez źrenic. Czekałam na ten moment od chwili kiedy Geroge nam o nim powiedział. Czekałam, aż będę mogła zacząć szkolenie, aż będę mogła w końcu wyruszyć. A teraz? Teraz ogarnął mnie lęk. Co, jeżeli nie jestem gotowa? Co, jeżeli nie będę mogła uratować mamy?
- Lily White- jego głos echem rozniósł się po sali, przyprawiając mnie o gęsią skórkę na ciele. Spojrzałam zaniepokojona na Georga, który posłał mi uspokajający i pełen nadziei uśmiech. Odetchnęłam głęboko, próbując uspokoić swoje łomoczące, niczym koliber miotający się w klatce, serce.
- Miło mi- odparłam drżącym głosem, czując czyjąś ciepłą dłoń na ramieniu. Nie wiedziałam czy to Harry czy Andy, nie mogłam odwrócić głowy do tyłu, postać Brace'a skutecznie przyciągała mój wzrok.
- Nie sądziłem że kiedykolwiek będę mógł Cię spotkać- na jego twarzy pojawił się lekki uśmiech, co odrobinę mnie uspokoiło.
  Ach, to dlatego Alice była taka podekscytowana. Musiała wiedzieć że Brace na nas czeka.
- Ja także- wydukałam.
- Kim są Twoi towarzysze?- przeniósł wzrok na Harry'ego i Andy'ego. Wyzwolona spod jego spojrzenia zwróciłam się w ich stronę.
- To jest Harry- wskazałam dłonią na bruneta.- A to Andy- blondyn skinął głową.
- Rozumiem, że oni także chcą przejść szkolenie?
- Skąd...
- Brace już o wszystkim wie- wtrącił George, widząc mój zdezorientowany wyraz twarzy.- Jesteście gotowi?
  Zadrżałam. Teraz ogarnęły mnie wątpliwości i...strach? Dlaczego wcześniej go nie czułam?
Nie wiedziałam jak to wszystko będzie wyglądać. Chciałam się wycofać, uciec, ale wiedziałam że jest już za późno. Przegryzłam nerwowo wargę.
- Tak- wyjąkałam, próbując opanować emocje które gromadziły się we mnie od środka.- Chłopcy?
- Tak- odpowiedzieli jednocześnie.
- Zamknij oczy, Lily- zdenerwowana wykonałam jego polecenie, czekając aż coś się wydarzy...


  Cisza. Przeraźliwa cisza wypełniła całe pomieszczenie, każdy zakamarek, każdy kąt, rozsadzając moją głowę od środka. Chciałam krzyknąć, ale czułam się tak, jakby moje usta były sklejone. Naokoło mnie panowała ciemność, gęsta, przytłaczająca. Powietrze było ciężkie, trudno się oddychało. Czułam zapach spalin. Próbowałam iść na oślep, jednak moje nogi nie chciały wykonać mojego polecenia, uparcie stojąc na miejscu. 
  Nagle w mojej głowie zaczęły przewijać się, niczym slajdy na komputerze, różne obrazy.
  Znak.
  Ogień.
  Orzeł.
  Anioł.
  Później poczułam że spadam w ciemność...

- Lily...- cichy szept dobiegł do moich uszu, wywołując na moim ciele przyjemne dreszcze. Wydając z siebie ciche westchnięcie, otworzyłam oczy, nieco oszołomiona tym przeżyciem. Leżałam na zimnej posadce otoczona Georgem, Bracem, Harrym i Andym. Czułam się tak, jakby za moment moja głowa wybuchła, obrazy ciągle wirowały przed moimi oczami niczym ptaki kołujące na niebie.
  Spróbowałam wyrzucić z swojej głowy znak który zobaczyłam. Widziałam go gdzieś, byłam tego na sto procent pewna. Nie wiedziałam tylko, co on oznacza.
- Jest gotowa- Wojownik dumnie spojrzał na mnie. Byłam przekonana że zobaczył we mnie moją matkę.
  Ulga rozlała się po moim ciele, ukajając wszystkie nerwy które towarzyszyły mi od kilku dni. Ogromny strach który wisiał na mnie, opadł niczym koc. Na moich ustach błądził lekki uśmiech samozadowolenia, przymknęłam lekko oczy kiedy udało mi się opanować moje drżące dłonie. Oddech się uspokoił.
- Co to za znak?- wyszeptałam, ledwo słysząc swój własny głos. Zdziwiła mnie jego słabość. Musiałam się dowiedzieć co on oznacza, moja ciekawość sięgnęła zenitu.
- Masz na myśli ten?- zapytał cicho, wpatrując się we mnie skupionym wzrokiem. Zmarszczyłam brwi, kiedy chłodną, białą niczym mleko dłonią sięgnął do mojej, delikatnie ją obracając. Wzdrygnęłam się pod wpływem dotyku jego długich i szczupłych palców. Obrócił ją tak, żeby było widać nadgarstek.
Wciągnęłam głośno powietrze, kiedy widniał na nim dokładnie ten sam znak jak ten który ujrzałam w wizji. Skóra w tym miejscu była jakby wypalona, namalowana czarnym atramentem. Dokładnie tak, jak w moim śnie. Wizerunek przedstawiał symbol który miałam namalowany w moim pokoju. Sieć grubych i cienkich linii zawijała się, łączyła, rozdzielała, tworząc kształt anielskich skrzydeł. Zafascynowana sięgnęłam dłonią i przejechałam po nim palcem. Skóra w tym miejscu lekko mnie zapiekła, jednak nie zważając na to, dalej kreśliłam palcem po wzorach. Podniosłam oczarowany wzrok na Brace'a.
- Czyli że...- przełknęłam głośno ślinę, czując potężną gulę w gardle uniemożliwiającą mi dalsze mówienie. Czekałam w skupieniu na odpowiedź, nie przestając wodzić opuszkami palców po znakach.
- Jesteś Wojowniczką Cieni- uśmiechnął się po czym podniósł się na rękach i stanął obok Georga, który również był zadowolony. Radość była bardzo dostrzegalna, odbijała się w jego oczach, a uśmiech wkradł się na jego usta, kiedy przy pomocy Harry'ego podniosłam się z zimnej posadzki. Podziękowałam mu, otrzepując z kurzu swoją bluzę. Podniosłam dłoń bliżej oczu, by lepiej przyjrzeć się tatuażowi, jednak nic nowego, żadnej zmiany nie dostrzegłam.
  Przypominając coś sobie, otworzyłam usta by się odezwać jednak George coś wtrącił.
- Harry, wszystko w porządku? Jak z Twoim znakiem?
Harry podwinął rękaw i obejrzał dokładnie swoje ramie. Otworzyłam szeroko usta ze zdziwienia, kiedy na jego ramieniu widniał identyczny symbol jak na moim nadgarstku.
Ale przecież jak. On nie był Wojownikiem. Nikt z jego rodziny nim nie był. Ale mimo wszystko, nim został. Nic już z tego nie rozumiałam, a i wyraz twarzy Harry'ego i pozostałych dawał wiele do myślenia.
- Dlaczego ty też masz znak?- zapytałam podejrzliwie, zbliżając się do bruneta. Jego zielone tęczówki skierowały się w moją stronę, lustrując mnie wzrokiem od stóp do głów. Oblizał nerwowo wargi, kiedy wpatrywałam się w niego wyczekująco. Jego oczy błyszczały z podekscytowania.
- On też jest Wojownikiem Cieni, Lily- wyjaśnił Brace.
  Moje zaskoczenie sięgnęło zenitu. Zdenerwowany Harry nerwowo przystępował z nogi na nogę, przygnieciony całą tą sytuacją. Wiedziałam że był sfrustrowany, nie dziwiłam się mu. Otworzyłam szeroko usta, oczy miałam wielkości piłeczek od ping-ponga. Zaczęłam się zastanawiać nad tym, kim on właściwie jest. I doszłam do wniosku, że nic o Harrym nie wiem.
- Andy też...-zapytałam cicho,  czując jak serce podchodzi mi do gardła. Wiem, że to było egoistyczne z mojej strony, ale nie chciałam aby brał w tym udział. Od kilku dni byłam kłębkiem nerwów.
- Tak- zadowolony pokiwał energicznie głową, a jego blond włosy podskoczyły w rytm. Czuć było że jest z siebie zadowolony, cieszył się jak małe dziecko któremu pozwolono wyjść na dwór, do piaskownicy. Westchnęłam zrezygnowana, czując przegraną.
***
  Świat jest mały, a my wszyscy jesteśmy jedną wielką układanką. Jedną wielką układanką, która tworzy nielogiczną całość, chaos. Ja jestem jednym z puzzli które ją tworzą,i zastanawiam się co by się stało, gdyby nagle go zabrakło. I dochodzę do wniosku, że to by nic nie zmieniło.
Śmieszne, że jesteśmy tak bardzo od siebie zależni. Jakby któreś z nas zniknęło, cały nasz wyidealizowany świat ległby w gruzach, stracilibyśmy grunt pod nogami, nadaremno próbując się ratować. I próbując ratować to, co nam pozostało, czyli marne wspomnienia przeplatane uczuciami. 
  Białe płatki śniegu wirowały w powietrzu tworząc pewien tajemniczy taniec. Czarował on swoją delikatnością, idealnością. Zatraciłam się w tym tańcu, myśląc o wszystkim i o niczym. Zamknęłam się w swoim małym świecie, z dala od problemów. Byłam tylko ja.
- O czym myślisz?- usłyszałam za sobą nienaturalnie delikatny głos Harry'ego. Odwróciłam się w jego stronę nieco zakłopotana, ciekawe od kiedy przygląda się mi- zatraconej w przemyśleniach, zamkniętej niczym w szklanej, kruchej kuli.
- O tym, kim właściwie jesteśmy.- odparłam cicho, spuszczając wzrok. Chwila refleksji przydaje się każdemu z nas. Odwróciłam głowę z powrotem w stronę okna, a moja postać czyli dziewczyna z bladą, anemiczną cerą, dużymi oczami w których odbijały się płatki śniegu tańczące na wietrze, wąskimi ustami i czekoladowymi włosami które spięte były w kucyka, odbijała się w szybie. Harry cicho zajął miejsce obok mnie nieco zainteresowany moją zmianą. Kątem oka zauważyłam że oblizuje usta.
- I do jakiego wniosku doszłaś?- zapytał równie cicho co ja. Z moich ust wydobyło się westchnięcie, zdradzające to w jakim stanie się teraz znajduję. Oparłam głowę o rękę, kiedy zastanawiałam się nad odpowiedzią na pytanie Harry'ego. Czekał cierpliwie, kiedy wpatrywałam się w świat za oknem.
- Życie to wodospad, jesteśmy tymi w rzece, kolejny raz po upadku*- powiedziałam niepewnie. Uśmiechnął się na moją odpowiedź, szturchając mnie łokciem. Zaśmiałam się lekko na jego zaczepkę. Był jeszcze dzieckiem.
- Życie nie jest tylko wodospadem niosącym same upadki które zostawiają w naszej psychice trwałe ślady. Jest również tak jak motyl; piękne ale i delikatne, zdane na innych.- wyjaśnił, a jego oczy były owinięte mgłą tajemnicy. Na jego stwierdzenie uśmiechnęłam się lekko. Miał rację, zaskoczył mnie tym.
- Nauczyłeś się dostrzegać jego piękno?- przegryzł nerwowo wargę, przeczesując sprawnym i zwinnym ruchem ręki swoje włosy.
- Nadal się uczę. A ty jesteś dobrym nauczycielem.
  Ciepło rozlało się po moim ciele, kiedy to usłyszałam. Zdanie bruneta sprawiło, że moje serce przyspieszyło swój rytm. Byłam pewna że usłyszał jak bije.
  Jego oczy błyszczały niczym dwa szmaragdy. Miałam wrażenie że widzę w nich jego duszę, kiedy nie udawał nikogo. Kiedy był sobą, bezbronny, niczym małe dziecko.
Nagle się otrząsnęłam. Co ja wyprawiałam? Dlaczego moja ręka była spleciona z jego dłonią, wywołując na moim ciele przyjemne dreszcze?
- Co masz zamiar dalej zrobić?- zapytałam cicho, wpatrując się w niego uważnie. Był Wojownikiem, czyli że ktoś w jego rodzinie również musiał nim być, jednak Harry żył zupełnie nieświadomy tego kim jest. Podobnie tak jak ja.
- Mam tylko dziadka- wyznał. Zmarszczyłam brwi kiedy zacisnął mocno oczy, sfrustrowany.- Nie mam pojęcia jak mam zacząć ten temat. Mam do niego pójść i zapytać prosto z mostu "Kto w naszej rodzinie był Wojownikiem Cieni i dlaczego przez ten czas mnie okłamywałeś"? Złamię go tym.
Serce ścisnęło mi się z żalu. Po raz pierwszy widziałam go w takim stanie, kiedy był tak bardzo zagubiony. Ścisnęłam pocieszająco jego rękę, dodając mu otuchy.
- Wychowywałam się w domu dziecka.- powiedziałam, niepewna czy o tym wie.- Nikt nigdy mi nie powiedział kim jestem, ani że moja mama żyje. Nikt nigdy o tym nie wspominał, wiedziałam tylko że byłam podrzucona w małym, wiklinowym koszyczku owinięta w różowy kocyk z listem. Jednak nigdy go nie przeczytałam
- Nigdy mi o tym nie powiedziałaś.
- Nie chciałam poruszać tego tematu. Praktycznie nic o sobie nie wiemy.


*"Aerials" System Of A Down
___
Hi!
Więc tak, rozdział krótki ale to dlatego, że wena mnie opuściła. Tak. Ja również nie jestem zadowolona z tego powodu. Ogółem niezbyt jestem zadowolona z rozdziału 10, nie wiem czemu. Wydaje mi się taki...mdły, nijaki. No ale macie chociaż coś ;)
Kochani, jest sprawa!
Wojownicy Cieni  biorą udział w konkursie na Blog Roku 2013. Już rozpoczęło się głosowanie, więc w tej sprawie liczę na Was :) Otóż żeby zagłosować na Mój Blog, trzeba wysłać SMS-a z kodem Mojego bloga;
KOD- K00278
Kosz SMS-a wynosi 1,23zł a cała ta suma idzie na Szczytny Cel czyli wspomaga hospicjum dla dzieci osieroconych więc proszę, wyślijcie go i wspomóżcie dzieci i także mnie- ja osobiście uważam że to nie jest duża suma :) Jeżeli tylko ktoś zagłosował niech mnie o tym poinformuje, a ja postaram się przygotować dla Was wtedy niespodziankę. A jeżeli wyślecie mi screena- ujmę to wszystko w kolażyk, co będzie wywoływało na mojej twarzy wielkiego banana! :D Liczę na Was, bo to dla mnie naprawdę ważne; jest możliwość wydania książki, a gdyby mi się udało, to ogłaszam umrę pierwsza! :P
Kocham Was wszystkich, dziękuję za każdy wysłany SMS  <3
Love ya!

+ Jeżeli chcecie być informowani na bieżąco o rozdziałach, ewentualnych zmianach i innych nowościach- polubcie Wojowników Cieni na Facebooku!
 
  

3 komentarze:

  1. Nie mów, że do kitu bo jak zwykle jest świetny! HAZZ WOJOWNIKIEM CIENI JKCVNILDVNLSDVDVJN *o* Hellson yeahson :D jaram się jak nie wiem. świetnie ;3 ily♥
    @luvmytate

    OdpowiedzUsuń
  2. Znalazłam tego bloga zupełnie przypadkiem... przeczytałam 10 rozdział i się zakochałam *___* Na pewno przeczytam poprzednie, będę tu często wpadać :) Zapraszam do mnie http://anettanialldangerous.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  3. No cóż, genialne jak zawsze ^^
    Czekam na NN
    ~Lena

    OdpowiedzUsuń